30.06.2016 Wyświetleń: 5018

Małymi krokami po sukces – Sławomir i Mariusz Sasińscy

IMG 8318Prekursorem hodowli gołębi w rodzinie Sasińskich był Sławomir Sasiński, senior rodziny, mąż Agnieszki i ojciec Mariusza. Nie przez przypadek wymieniamy te osoby, ponieważ wszyscy członkowie rodziny... i nie tylko, bo także narzeczona Mariusza, a nawet 17-letni sąsiad Sebastian pomagają przy tej hodowli gołębi pocztowych. Oczywiście role każdej z osób są różne, mniejsze lub większe, jednakże zawsze jest to pomoc bezcenna.

Początki przygody z gołębiami

Sławomir Sasiński gołębie hodował od zawsze, jednakże przez długi czas nie należał do związku i nimi nie lotował. Dzięki namowom kolegi w roku 2008 zapisał się do PZHGP i zaczął lotować. Rozpoczął „wielkim wejściem”, ponieważ jako debiutant zdobył tytuł Mistrza Rejonu w lotach gołębi młodych. Pierwsze gołębie do lotowania, przy pomocy kuzyna Marka Kamińskiego, zakupił od Andrzeja Pyki z Oddziału Kostrzyn nad Odrą. Gołębie te przez trzy lata robiły dobre wyniki w lotach gołębi dorosłych, niestety słabo przekazywały swoje dobre geny dzieciom. Między innymi dlatego dalej szukano dobrego materiału. W roku 2009 poszukiwania cały czas dotyczyły gołębi od polskich hodowców. Niestety oprócz pojedynczych sztuk sprowadzane gołębie nie sprawdzały się. Mariusz Sasiński, który w czasie naszej rozmowy reprezentował tą rodzinną hodowlę, uczciwie powiedział, że na pewno na wyniki w tamtym czasie wpływ miał stopień posiadanej wiedzy. Nie była ona taka jak chociażby w roku 2012 i kolejnych. A skąd czerpali wiedzę bohaterowie tego reportażu? Za chwilę się dowiemy.

Rzetelność dziennikarska nakazuje opisać także początki Mariusza. Choć na listach konkursowych widniał on już od 2009 roku, to tak na poważnie zaczął „chodzić” przy gołębiach w roku 2011. Młodzieńczy zapał (Mariusz ma aktualnie 25 lat) sprawił, że obszar poszukiwań cennego materiału wyszedł szeroko poza granice Polski. Z polecenie kolegi trafili do Belgii, do jednej z najlepszych hodowli - Roberta Verbeek. Na jesień 2011 roku odebrali oni od niego 11 wcześniej zamówionych późnych młodych. On sam posiadał gołębie m.in. po najlepszych gołębiach rozpłodowych od Gastona van de Wouwera z Berlaar (m.in. linia Kaasboer). Aktualnie w rozpłodzie rodziny Sasińskich znajduje się 20 gołębi z linii Kassboera.

Źródła gołębi

Na szczęście nie zapomniano o polskich czołowych hodowlach. W tym samym roku (2011), dzięki kontaktom ojca, do rozpłodu na pożyczenie trafił od Krzysztofa Kotrycha z Oddziału Włocławek jego najlepszy samiec rozpłodowy, Janssen 729 oraz dobrana samica. Wraz z jeszcze jedną, już swoją samicą, rodzina Sasińskich wyciągnęła po tym gołębiu 11 młodych, które zostały jako baza rozpłodowa. Przyjaźń z kolegą Kotrychem trwa do dziś. Z tego źródła co roku przychodzi 30-40 gołębi młodych, które w całości przeznaczane są do lotu. Co ciekawe, to te gołębie w 2014 roku uratowały tytuł Mistrza Okręgu Piła w lotach gołębi młodych. Gdyby nie twardość i zaciętość tych gołębi, nie wiadomo jakby skończył się lot nr 4, który odbywał się w ciężkich, deszczowych warunkach. W pierwszym dniu powróciły i punktowały tylko młode przysłane przez Krzysztofa Kotrycha.

{imageshow sl=8 sc=5 /}

Wyjątkowy kontakt, który procentuje po dzień dzisiejszy, Mariusz Sasiński nawiązał w 2011 roku z Waldemarem Piszczałą z Oddziału Radomsko. Z tego źródła do hodowli trafiło 6 gołębi po najlepszych gołębiach Waldemara Piszczały (m.in. po słynnym Faraonie, ojcu gołębi olimpijskich czy też olimpijczyku „3707”). Gołębie te były przygotowane typowo do rozpłodu – odpowiednio zinbredowane. Co więcej, oprócz gołębi, Waldemar Piszczała przekazał Mariuszowi inne, równie cenne sekrety – wiedzę o tym jak powinna wyglądać prowadzenie gołębi dorosłych. Począwszy od sezonu 2012 to właśnie na wiedzy otrzymanej od Waldemara Piszczały oparty jest system prowadzenia gołębi dorosłych: karmienie, suplementacja, profilaktyka zdrowotna, leczenie, obloty i treningi, motywacja, wskazówki itd. W czasie sezonu są oni prawie cały czas na telefonie. Korzystając z okazji Mariusz Sasiński chciałby podziękować zarówno za odstąpione gołębie, przekazaną wiedzę oraz po prostu przyjaźń. Na dzień dzisiejszy w rozpłodzie tandemu Sasińskich jest 20 gołębi z lub po gołębiach od Waldemara Piszczały, z wszystkich jego najlepszych linii: 3707, 3731, Faraon, Słowak.

Przełomowy moment

Ważny etapem w historii tej hodowli był rok 2012. Wszystko zaczęło się od tego, że okazało się, że Robert Verbeek oraz jego kolega, mistrz krótkiego dystansu, Karel Peeters, oprócz gołębi dzielą z Mariuszem Sasińskim kolejną wspólną pasję – myślistwo. Na zaproszenie Mariusza przyjechali oni na polskie łowiska. Goście z zagranicy zostali ugoszczeni, na polowaniu „bór obdarzył i przyniósł dary”, więc znajomość z belgijskimi mistrzami z poziomu koleżeństwa przerodziła się w przyjaźń. Podczas wizyty u Mariusza Sasińskiego otrzymał on cały szereg porad o tym jak lotować gołębie, jak przerobić gołębniki, żeby były optymalne, zrobiono selekcję posiadanych wówczas gołębi. Doszły także kolejne, wybitne gołębie, m.in. cztery gołębie od Barta Geerinckxa, dzieci Sybouke, wnuki Wittekop Sylvester, Bourgeske i Gladiator.

Sezon 2013, to pierwsze próby lotowania roczniakami po nabytkach z roku 2011 i ich potomkach. Najpierw bowiem zadbano, aby z zakupionych gołębi zrobić pełną bazę rozpłodową, a dopiero później lotową. Niestety łącznie gołębi zgodnie z pochodzeniem (w linii) nie okazało się dobrym rozwiązaniem. Po kolejnej z wizyt, przyjaciele z Belgii polecili mu, aby gołębie od nich, tzn. te z linii Kaasboera połączyli z gołębiami od innych hodowców. Tak też Mariusz Sasiński zrobił w 2014 roku i okazało się krzyżówka z gołębiami od Waldemara Piszczały i Christiana Bak (linia Montaya) była „strzałem w 10”!

Przy okazji tego tematu zapytaliśmy Mariusza Sasińskiego czy jego koledzy z zachodu widzą różnice w charakterze ich gołębi oraz polskich. Wielu hodowców twierdzi, że popularne tezy o tym, że gołębie z zachodu są szybkie, ale miękkie, natomiast polskie nie zawsze są szybkie, ale za to mocne i uparte, to mit. Choć nie chcieli generalizować, to faktycznie potwierdzili, że często tak jest, że gdy gołąb belgijski nie wróci w dniu lotu, to często nie wraca w ogóle, a jak wraca, to w super czasie. Jednocześnie byli pod wrażeniem, że polskie gołębie, po fatalnym locie, na drugi dzień rano często meldują się jeden po drugim. Może dlatego krzyżówka belgijskich i polskich gołębi okazała się tak dobrą decyzją. Belgijska szybkość i polska twardość sprawiła, że powstały gołębie uniwersalne. Na razie potwierdzają to loty gołębi młodych, w których rodzina Sasińskich zdobyła tytuły: w sezonie 2014 Mistrza Okręgu Piła (6 Przodownik w Regionie VI Poznań); w sezonie 2015 (dwoma drużynami) Mistrza i wice Mistrza Okręgu Piła (odpowiednio 12 i 27 Przodownika w Regionie VI Poznań). Oczywiście wraz z mistrzostwem Okręgu przyszły mistrzowskie tytuły na niższych szczeblach, czyli Oddział i Sekcja. Także wśród lotników gołębie tandemu Sasińskich zajmowały pierwsze miejsca, m.in. w 2015 roku: 1, 2, 4, 5 i 6 lotnik Okręgu gołębi młodych! W lotach gołębi dorosłych także były sukcesy, jednakże na dzień dzisiejszy, to wciąż gołębie młode są chlubą tej hodowli. Nie ma co się dziwić. Loty gołębi młodych w ostatnich dwóch sezonach były fenomenalne. Serie w każdym locie łapano dosłownie w kilka sekund. Jak mówi Mariusz Sasiński, posiłkując się listami konkursowymi: „najdłuższa seria w 2014 roku odbiła się w 5 sekund!”. Prawie na każdym locie gołębie przylatywały grupami po 20-30 gołębi naraz.

{imageshow sl=9 sc=5 /}

Wyjątkowo ciekawą historią Mariusz Sasiński opowiedział o pewnym przybłąkanych gołębiu, którego w maju 2014 roku, wyczerpanego, znalazł wujek Mariusza w pobliżu stawu. Oczywiście zabrał on tego gołębia i przyniósł, aby się nim zająć. Po udzieleniu pierwszej pomocy sprawdzono czyj to gołąb. Okazało się, że należy on do Theodora Jappe, kilkukrotnego mistrza Niemiec. Co więcej, gołąb ten był drugim rocznym lotnikiem Niemiec! Mariusz Sasiński zadzwonił do Theodora Jeppe i powiedział mu o gołębiu. Usłyszał wtedy od jego właściciela, że ze względu na wiek, nie jest w stanie po niego przyjechać, jeśli go przywiezie, to na prawdę się  odwdzięczy, a jak nie chce go przywieść, to ma jedną radę: niech go nigdy nie usuwa. Mariusz Sasiński nie rozważał zatrzymania tego gołębia, a że do Berlina nie było aż tak daleko, to postanowił odwieźć tego gołębia do właściciela. Theodor Jappe nie wierzył, że ten gołąb wróci do niego, dopóki auto z Polski nie podjechało pod jego dom. Uczciwość została wynagrodzona. W zamian za opiekę i zwrot tak cennego gołębia otrzymał gotowy program lotowania gołębiami młodych oraz sześć jajek po trzech najlepszych jego parach. Z wszystkich jajek udało się wychować młode, dziś wszystkie są w rozpłodzie.

Gołębniki

Bardzo interesującym tematem są gołębniki rodziny Sasińskich. Otóż w ciągu stosunkowo krótkiego czasu, bo na przełomie trzech lat (2009-2012) były one przerabiane aż trzy razy. Ostatnie przeróbki były za sprawą porad podczas wizyty belgijskich przyjaciół. Oto rzeczy, który zostały zrobione na koniec 2012r: 1. powiększono gołębniki poprzez dorobione korytarzy we frontowej części gołębników. Podłoga na korytarzach jest pełna, natomiast w przedziałach są ruszta, pod którymi są wyciągane szuflady; 2. pojedyncze ściany ocieplono (wełna 15cm) i obito dodatkową warstwą, tak że powstały podwójne, dobrze izolujące termicznie ściany; 3. przerobiono system wentylacji. Każdy przedział ma swój indywidualny wyciąg (wentylacja grawitacyjna) oraz wentylator elektryczny (wentylacja mechaniczna). Wentylatory elektryczne nie są używane często. Pomagają przy wybitnie gorących dniach, gdy powietrze po prostu stoi; 4. Ocieplono sufity, dach oraz wyciągi wentylacji grawitacyjnej (bez ocieplanie ich działanie jest o wiele gorsze.); 5. za pomocą folii mlecznej przyciemniono szyby. Dzięki temu wdowce są spokojniejsze. W tej hodowli jest to istotne, ponieważ gołębnik jest na poziomie ziemi i leży obok wyjazdu z posesji. W związku z tym, że duży ruch ludzi i aut sprawiał, że wcześniej gołębie mocno się denerwowały; 6. Tam gdzie w „oknach” była klasyczna kratka, na okres sezonu lotowego, zakłada się specjalną siatkę przeciwwietrzno – osłonową. Jest to siatka w kolorze ciemnej zieleni. Duża gramatura dzianiny daje zacienianie i bardzo dobrze chroni od podmuchów wiatru; 7. Zamontowano systemy mierzące temperaturę i wilgotność w gołębniku; 8. Zamontowano automatyczne doświetlanie z włącznikami czasowymi. Jak mówi Mariusz Sasiński nie jest to system idealny, ponieważ światło zapala się i gaśnie nagle. Dlatego lepiej go używać wyłącznie rano. Planowany jest jednak montaż systemu ze stopniowym rozjaśnianiem i gaszeniem, wtedy bez problemów dzień można wydłużać lub skracać zarówno rano jak i po południu; 9. Także podłoga jest podwójna, tak aby gołębnik z każdej strony był dobrze izolowany. Jak przekazał mu Karl Peeters: „gołębniki muszą być ciepłe, żeby wygrywać sprint”. Dla szerszego wytłumaczenia napiszemy, że Karlowi Peetersowi chodziło o małe zmiany temperatur w gołębniku (a także wilgotności) między dniem a nocą. Nie może być tak, że każde wahanie temperatury/wilgotności na zewnątrz od razu ma swoje odzwierciedlenie w warunkach panujących w gołębniku, bo ma to zły wpływ na gołębie. Dotyczy to wszystkich miesięcy sezonu lotowego, a w szczególności maja i września, które potrafią być na prawdę kapryśne; 10. Przerobiono regały z półkami, tak aby były mobilne (ruchome!). To ciekawostka przywieziona z Belgii od Barta Geerinckxa. W raz z biegiem sezonu regały z półkami przysuwa się do przodu w efekcie czego zmniejsza się powierzchnia przedziału, w którym są gołębie (w przedziałach dla wdowców jest po 15 półek, jednakże nie wszystkie są obsadzane). Mniej miejsca, to mniej latania po przedziale, wariactw, a więcej pilnowania własne celi, odpoczynku. W kulminacyjnym momencie przedział ma ok. 70cm głębokości. Szeroki korytarz z przodu i pusta powierzchnia za regałem sprawia, że warunki panujące w gołębniku nie pogarszają się na skutek przesuwania regału do przodu; 11. Na okres jesieni i zimy dostawiane są woliery, choć w najbliższym czasie planuje się dorobić stałe woliery dla samic; 12. grzejniki, które w wybranych okresach roku hodowlanego podnoszą temperaturę w gołębniku i/lub zmniejszają wilgotność powietrza.

Pozostałe, charakterystyczne elementy gołębników to: duża liczba okien oraz osobnych wejściowych otworów wentylacyjnych. Dodatkowe, ruchome płyty na suficie. W gołębnikach dla gołębi młodych są one podstawą systemu wentylacji, ponieważ nie ma tam wyciągów ani wentylatorów elektrycznych. Natomiast u gołębi dorosłych, płyty na syficie, są pozostałością po poprzednim systemie wentylacji, aktualnie przede wszystkim umożliwiają dostęp na „strych” gołębnika. W przedziałach wdów oraz gołębi młodych znajdują się regały z tzw. półkospoczywakami. Poza głównym kompleksem gołębników jest jeszcze osobny gołębniki, po drugiej strony podwórka (dla drugiej drużyny gołębi młodych oraz rozpłodowych). W przypadku tych gołębników planowane są gruntowne przeróbki, więc nie będziemy się skupiać na ich opisie. Pomimo tego, że z tego gołębnika gołębie także dobrze leciały na lotach, to jednak widać przewagę gołębników, które zostały przerobione według wskazówek belgijskich kolegów.

Warto zaznaczyć, że Mariusz Sasiński u gołębi dorosłych stosuje podział stada na mniejsze drużyny, które przygotowywane są pod loty w danych kategoriach. Wyraźnie zaznaczone są przedziały z gołębiami na kategorie A-B, oraz C-M. Umożliwia to wprowadzenie różnych systemów przygotowania.

Zanim opiszemy jak wyglądało prowadzenie młodych gołębi w mistrzowskich sezonach podsumujmy, że wiedza i system prowadzenie gołębi w hodowli tandemu Sasiński opiera się na wiedzy przekazanej przez wcześniej opisanych hodowców. Gołębie dorosłe to typowo system od Waldemara Piszczały. Natomiast gołębie młode, w aspekcie karmienia i dodatków żywieniowych jest to system Theodora Jappe, natomiast pozostałe kwestie to wiedza od Roberta Verbeek, Barta Geerinckxa i Karla Peetersa.

{imageshow sl=6 sc=5 /}

Młode gołębie

Młode gołębie do lotów pochodzą głównie od gołębi rozpłodowych, z dwóch lęgów. Gołębie lotowe też wychowują młode (jeden lęg po jednym młodym), ale wyłącznie z najlepszych lotników na zasadzie rozkładania jaj. Łącznie gołębi rozpłodowych w pary gołębi odbywa się w połowie stycznia (10-15), natomiast gołębie lotowe w lutym, tak aby ich pierwszy lęg pokrył się z drugim lęgiem gołębi rozpłodowych. Stosunkowo wczesne łącznie w pary jest dlatego, żeby mieć więcej czasu na optymalne przygotowanie lotników już na pierwszy lot konkursowy. Mariusz Sasiński najbardziej lubi loty krótkie, sprinterskie, dlatego jego gołębie muszą mieć odpowiednią formę już na samym początku sezonu.

Jak mówi Mariusz Sasiński, na przygotowanie do sezonu lotowego, zarówno gołębi młodych jak i dorosłych, składa się wszystko to co robi się w czasie pierzenia, zimowania, przygotowania do łączenia w pary itd. Przed łączeniem w pary gołębie są zawsze badane, tak aby w pełni zdrowe przystąpiły do lęgu i wychowu młodych. W tej hodowli nie ma kuracji „w ciemno”, „na wszelki wypadek”. Tylko jak badanie coś wskazuje, to robi się konkretną kurację. Takie podejście sprawiało, że np. mocno obciążającej organizm kuracji odrobaczającej w tej hodowli nie było już od dwóch lat, a żadnych problemów z robakami nie ma. Co ciekawe, po okresie lęgowym, a przed rozpoczęciem sezonu lotowego badania są realizowane w dwóch różnych miejscach!

Wyjątkiem od powyższego jest kontrolowanie populacji rzęsistka. Jest to zasada zapożyczona z Belgii. Tam każdy czołowy hodowca potwierdzi, że podstawą w hodowli gołębi jest pilnowanie stada w kierunku trichomonadozy. Dlatego Mariusz Sasiński, co miesiąc / półtora realizuje kuracje na rzęsistka różnymi środkami.
Po ewentualnym leczeniu następuje regeneracja (odbudowa flory bakteryjnej, naturalnej witalności itd.) lub od razu przygotowanie do szczepienia, na które składa się podawanie środków witaminowych, mikro- i makrolementów, aminokwasów oraz środków na stymulację układu odpornościowego. Szczepienie odbywa się na 2-3 tygodnie przed łączniem w pary. Po złożeniu jajek, w pierwszy lęgu nie robi się żadnych kuracji na rzęsistka, co jest bardzo popularne wśród hodowców. Jeśli miesiąc wcześniej były robione badania i nic nie wykazały (lub wykazały i była kuracja), to teraz na pewno nie trzeba jej powtarzać.

Kluczową kwestią w wychowaniu silnych i zdrowych młodych, począwszy od etapu rozwoju jajek, poprzez wychów młodych przez rodziców, aż po samodzielne dorastanie, jest podawanie prawidłowo zbilansowanej karmy oraz dodatków żywieniowych. Większość produktów używanej w tej hodowli jest marki Röhnfried. Podstawowym dodatkiem (do stosowania przez cały rok), o którym w tym okresie nie można zapomnieć są dobrej jakości grity. Są one niezbędne m.in. do prawidłowego wykształcenia jaj. Po złożeniu jaj, a jeszcze przed wykluciem jaj pojawią się środki na oczyszczenie górnych dróg oddechowych, a jednocześnie układu pokarmowego. Są to m.in. Avimycin Pulver oraz Oregano-Schaffett (po 2 razy w tygodniu). W chwili kiedy gołębie zaczynają wytwarzać papkę (3-4 dni przed kluciem) dochodzą stopniowo kolejne środki: Rotosal i Sedochol (1 razy w tygodniu), Bt-Amin forte i Winput (codziennie). Od siódmego dnia po wykluciu podawany jest także Taubengold (2 razy w tygodniu). „Jeśli środek ten pomaga przy wzroście piór w czasie pierzenia, to teraz też musi spełnić swoja rolę” – wnioskuje Mariusz Sasiński. Wymienione środki pochodzą od firmy Röhnfried i podawane są do 30 dniach życia gołębi.

Na dwa dni przed odsadzeniem młode gołębie są zrzucane na podłogę, tak aby miały czas na naukę pobierania karmy z karmnika i wody z pojnika poprzez naśladowanie gołębi dorosłych. W wieku 28-32 dni, kiedy młódki są dobrze rozwinięte, są przenoszoną. W chwili odsadzenie dostają tabletkę TKK Pulver z firmy Vet-Schroeder+Tollisan na rzęsistka. Po trzech dniach następuje pierwsze szczepienie na paramyksowirozę. Po miesiącu drugi raz.

Po odsadzeniu młodych gołębi podstawowymi suplementami są: Avidress Plus, podawany do wody codziennie, Jungtierpulver, który stosowany jest do końca sezonu lotowego (na początku 1-2 razy w tygodniu, od momentu rozpoczęcia lotów treningowych 3 razy w tygodniu) oraz UsneGano i Avimycin Pulver. Mariusz Sasiński od dwóch lat nie miał problemów z chorobą młodych. Zakłada, że dużą zasługą jest prawidłowa profilaktyka zdrowotna, której podstawą są produkty firmy Röhnfried.
Pierwszy lęg młodych gołębi jest zaciemniany (w godzinach od 19 do 7) od 7 dnia po przeniesieniu aż do 20 czerwca. Drugi lęg, który przebywa w innym przedziale, nie jest zaciemniany.

{imageshow sl=11 sc=5 /}

Karmienie

Karmienie. W czasie wychowu młodych podawana jest typowa karma rozpłodowa (urozmaicona mieszanka 4 karm od firm: Versele Laga, Mariman, Mrowca i Vanrobaeys) w dużych ilościach. Po przeniesieniu, dla gołębi z pierwszego lęgu, stopniowo wchodzi specjalna karma do wychowu młodych zaciemnianych  - Dark Plus od firmy Versele Laga, która podawana jest do końca czerwca. Co zaznacza Mariusz Sasiński, w jego hodowli nigdy nie ma nagłej zmiany rodzaju podawanej karmy. Każda zmiana rozkłada się na na 1-2 tygodnie stopniowej zmiany mieszanki. W tym okresie karma podawana jest do syta – gołębie mają jeść tyle ile potrzebują. Po zakończeniu zaciemniania wprowadzana jest karma nazywana przez Mariusza Sasińskiego sportową. Jest to mieszanka 4-5 karm różnych firm (tych samym co powyżej) plus pojedyncze komponenty typu ryż paddy, prosto, sorgo. Młode gołębie z drugiego lęgu od razu po przeniesieniu są karmione tą mieszanką. Charakterystyczne dla tej mieszanki jest to, że nasiona strączkowe nie stanowią więcej niż 10% jej składu. Taka mieszanką młode gołębie karmione są do końca sezonu lotowego. Na początku, aby wprowadzić dyscyplinę podaje się tej karmy mniej niż wynosi dzienna porcja. Jak gołębie zaczną się słuchać to wraca się do normalnej porcji. Po locie podaje się porcje zapewniające prawidłową regenerację, a tuż przed lotem lekko zaniżoną, aby delikatnym niedosytem wprowadzić dodatkową motywację.

Do końca czerwca trwa okres rozwoju młódków. Od razu po odsadzeniu, gołębie mają wyłącznie dostęp do dużej woliery. Wejście do niej odbywa się przez wylot, tak aby się do niego przyzwyczajały od samego początku. Po 1-2 tygodniach woliera jest zabierana i gołębie mają możliwość wyjść na zewnątrz i wolnych oblotów według własnych upodobań. Karmienie jest praktycznie do syta. Po skończeniu przyciemniania, koniec czerwca, wchodzi dyscyplina żywieniowa i treningowa - obloty dwa razy dziennie. Na początku kilka sztuk zawsze trzeba zmusić do lotu, bo nie może być sytuacji, że większość stada aktywnie lata, a kilka sztuk siedzi na dachu. Takiej sytuacji nie może być. W tym momencie kończy się etap właściwego rozwoju, a zaczyna przygotowanie do sezonu lotowego. Jak gołębie zaczynają dobrze latać, w grupie, to zaczynają się pierwsze, krótkie prywatne wywózki. Jest to najczęściej dobry miesiąc przed pierwszym lotem konkursowym. Wczesne rozpoczęcie treningów jest istotne również pod kątem uchronienia się przed chorobą młodych. Nie bez przyczyny choroba często pojawia się w hodowlach, które nagle, na 2-3 tygodnie przez rozpoczęciem sezonu zmieniają system karmienie na lotowy, wprowadzają extra dodatki żywieniowe oraz ostre treningi. Wszystko musi odbywać się stopniowo i odpowiednio rozkładać w czasie. Wtedy choroba młodych nie występuje, a w najgorszym wypadku znika tak szybko jak się pojawia.

Treningi

Prywatne wywózki na początku są krótkie (trzy razy 5km), a gołębie wypuszczane są pojedynczo. Odbywa się to na niewielkiej polance, która otoczona jest lasem. Bliżej niż 15 km nie ma możliwości wypuszczenia gołębi z innego miejsca niż las. Gdy kiedyś wywieziono (pierwszy raz) młode gołębie na około 15km, tak aby uniknąć startu w lesie, to skończyło się tym, że gołębie latały wzdłuż „ściany lasu”, ale bardzo długo opierały się, aby nad niego wlecieć. Od redakcji: o podobnych przypadkach pisaliśmy, jednakże tam problemem nie był las lecz większe akweny wodne lub rzeki, które gołębie prędzej okrążały niż przelatywały nad nimi. Kolejne trzy wywózki są z 15km, później 2-3 razy z 25km, 2-3 razy z 50km i raz z 70km. W czasie sezonu wywózki odbywają się raz w tygodniu. Istotne jest to, że młodych gołębi nie wysyła się na próby oddziałowe. Argumentacja tego jest inna niż w większości przypadków, gdzie przeważa aspekt zdrowotny, tzn. nie daje się na próby, bo po nich najczęściej pojawia się choroba młodych. W tym przypadku chodzi o to, aby gołębie pierwsze 12-14 lotów odbyły wyłącznie do swojego domu. „Na tym etapie gołąb nie może uczyć się latać z innymi gołębiami i potencjalnie odprowadzać ich do obcego gołębnika” - mówi Mariusz Sasiński. W przypadku prywatnych wywózek, a także oblotów, istotne jest również to, że gołębie nie latają jak jest kiepska pogoda, w tym panują wysokie temperatury. W takich przypadkach lepiej wstrzymać gołębie w domu. Czasami lepiej wrócić z gołębiami, nawet jak już się pojedzie na trening.

{imageshow sl=10 sc=5 /}

Pozostałe kwestie

W sezonie lotowym oprócz wspomnianych już dodatków żywieniowych pojawiają się kolejne. W dniu przylotu podaje się Avipharm oraz przez dwa posiłki Sedochol i K+K Protein 3000. Dzień po locie podaje się Entrobac, a w połowie tygodnia Avimycin Pulver. Dwa dni przez lotem stosuje się RO 200ready oraz krople do nosa. Przy lotach powyżej 300km dzień przed koszowanie wchodzi Blitzform. Większość dodatków podaje się na karmę, co daje pewność ich pobrania.

Jeśli chodzi o higienę w gołębniku, to do zakończenia zaciemniania młódki są na grubej ilości słomy, która jest codziennie mieszana, jednakże nie jest sprzątana. Dopiero po zakończeniu tego etapu następuje generalne sprzątanie i później już raz w tygodniu się je powtarza. Jeśli chodzi o pojniki to wymieniane są one codziennie, a karmniki raz na cztery dni. W czasie lotów, po koszowaniu, gołębniki są wypalane i dodatkowo dezynfekowane. Po sezonie lotowym wypalanie i dezynfekcja odbywa się raz w miesiącu.

Młode gołębie u Mariusz Sasińskiego nie są jakoś specjalnie motywowane. Lecą z półkospoczywaków bez jakichkolwiek gier związanych np. z dzielenie według płci. Po lotach treningowych istotne jest podawanie smakołyków, czyli ziaren i nasion, które gołębie najbardziej lubią. Młodym samiczkom, jeśli jest możliwość, to na próbę podkładane są sześciodniowe młode. Jeśli je przygarną i zaczną karmić, to na locie z dużym prawdopodobieństwem będzie dobrze. Specyficzne są ostatnie dwa loty sezony, te najdłuższe. Przed nimi stosowane jest doświetlanie gołębników. Na przed ostatnim locie doświetla się po 30 minut rano i wieczorem przez cały tydzień. A na ostatnim locie doświetla się po 60 minut rano i wieczorem, także przez cały tydzień. Później stopniowo skraca się doświetlanie, aż do wyrównania z naturalnym cyklem dnia i nocy.

Na koniec opiszemy (kolejną) ciekawostkę, którą stanowią trzy pary gołębi krótkodziobych. Ich rola, to ściąganie na dach przylatujących z lotu gołębi i zachęcanie do szybkiego wchodzenia do gołębnika. Ta sztuczka stosowana jest w Belgii, a wykorzystuje się do niej właśnie gołąbki krótkodziobe, które tam nazywa się cyrkowymi. Gdy pojawiają się pierwsze gołębie z lotu, to wyrzuca się takiego gołębia cyrkowego na dach, a on momentalnie wchodzi do środka, ściągają przy okazji przylatujące gołębie. Metoda specyficzna, aczkolwiek działa.

Artykuł z Poradnika Hodowcy nr 1/2016.