10.08.2016 Wyświetleń: 2621

Coef. 5,34 w kat. M w sezonie 2015! Daniel Kałużny z oddziału Głogów

Daniel Kałużny z synem„Są bohaterowie, są super bohaterowie, no i są maratończycy”. Ten wykopany w Internecie cytat świetnie można przełożyć na sport gołębiarski, w którym to największe emocje i podziw wywołują gołębie powracające z najdłuższych lotów. Bohater naszego tekstu wyrasta na specjalistę w maratonach. Jego wyśmienite gołębie, dzięki wspaniałemu przygotowaniu osiągnęły w sezonie 2015 wręcz niewyobrażalny coefficient w kategorii M – 5,34! Z naszego rozeznania wynika, że nikt inny w tym roku w Polsce nie może pochwalić się lepszym rezultatem. Ba, nie tylko w tym roku, a najprawdopodobniej nawet w całej historii polskiego sportu gołębiarskiego. Piszemy najprawdopodobniej, gdyż niestety zarząd główny PZHGP nie był w stanie udzielić nam informacji o rekordach Polski w poszczególnych kategoriach. Wynik na takim poziomie jest niebywały, a hodowcą, o którym mowa jest Daniel Kałużny z Oddziału 0206 Głogów PZHGP, Okręg Zielona Góra.

Gołębie w jego życiu pojawiły się w 1990 roku, gdy miał 11 lat. Pierwsze trzy sztuki dostał od wujka i trzymał je w kurniku wspólnie z innym drobiem, głównie z kurami. Z uwagi na fakt, iż sąsiad w domu obok hodował gołębie, jego trzy ptaki cały czas przesiadywały w sąsiednim gołębniku. Sytuacja zmieniła się z chwilą, gdy w kurniku pojawiły się dwa-trzy nowe gołębie, również przywiezione przez wujka. Widząc to, trójka „starych” ptaków wróciła do kurnika i już stale pilnowała swoich gniazd. Była to jedna z pierwszych hodowlanych obserwacji młodziutkiego wówczas Daniela Kałużnego i zarazem cennych lekcji –  zazdrość u gołębi ma dużą siłę! Przez kolejne lata dzieciństwa i młodości gołębie cały czas towarzyszyły Danielowi. Ich liczba lekko wzrosła, pojawiły się również ptaki ozdobne, które jednak szybko mu się znudziły. W 1993 roku rodzice Daniela przeprowadzili się do sąsiedniej wioski (Krucze), gdzie kupili dom do remontu. Zanim jednak zaczęli remont, tata Daniela postanowił zbudować mu gołębnik, do którego przenieśli wszystkie ptaki. Okazało się, że gołębie wracały do swojego pierwszego gołębnika, a że nie było to daleko (około 3 km), to były ponownie przywożone i zamykane w nowym gołębniku. Na dłuższą metę nie miało to sensu i nowy gołębnik zasiedlony został nowo pozyskanymi gołąbkami. Pochodziły one z różnych źródeł m.in. od wujka i od Mirosława Opiłowskiego, który poza gołębiami pokazał młodszemu koledze metody hodowli gołębi pocztowych. Zaowocowało to wstąpieniem Daniela w szeregi Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych, które miało miejsce w 1999 roku. Od tego czasu nazwisko Kałużny zaczęło pojawiać się na listach konkursowych. Początkowo bez spektakularnych sukcesów, jedynie z pojedynczymi dobrymi lotami. Jak sam przyznaje, gołębie którymi wówczas lotował, to była „zbieranina”. Pochodziły od różnych hodowców i nie miały zbyt bogatych rodowodów. W 2008 roku nie lotował wcale, ożenił się, a po ślubie przeprowadził do teściów, do Przedmościa. Zabrał ze sobą najlepsze gołębie i wrócił do rywalizacji. Tak naprawdę, dopiero w tym momencie zaczęła się profesjonalna hodowla gołębi. Poza swoimi ptakami drużyna została wzmocniona gołębiami od Stanisława Torzewskiego, które w większości pochodziły od Henryka Kostorza. Były to ptaki z linii Jef van Wanroy oraz Karl Schellens. Stanowiły one solidne wzmocnienie w nowym gołębniku Daniela, a dziś można zdecydowanie powiedzieć, że były (i w nielicznym już wymiarze) wciąż są fundamentem tej hodowli. Następnie, praktycznie corocznie, pozyskiwał nowe ptaki. Szczególnie ceni samca o numerze PL-0262-09-1318, wylicytowanego w 2013 roku na charytatywnej aukcji w Świebodzinie. Wspomniany gołąb na aukcję podarowany został przez Zbigniewa Moskalika, prezesa Okręgu Zielona Góra, który z kolei nabył go od Jerzego Koźlika z Opola. Młódki po nim lecą rewelacyjnie i przede wszystkim nie giną. W poprzednim roku oraz w tym nie zginął ani jeden młódek po nim. Ponadto w ubiegłym roku dwie córki tego samca okazały się być pierwszą i drugą lotniczką w oddziale. Cóż więcej można powiedzieć – pomoc w formie dofinansowania aukcji charytatywnej została wynagrodzona w formie super rozpłodowca. Kolejnymi hodowcami, których gołębie zasiliły stado naszego bohatera byli m.in. Jerzy Gliwa, Bolesław Kaiser, czy Zbigniew Mróz.  Młode po ich ptakach również spisywały się bardzo dobrze. Kupując gołębie Daniel Kałużny stara się wybierać dzieci po dobrych lotnikach od czołowych hodowców.

W chwili obecnej gołębnik rozpłodowy liczy nieco ponad 30 par. Z kolei drużyna lotowa gołębi dorosłych zaczynała rywalizację na początku sezonu licząc 84 sztuki. Do końca sezonu zostało ich trochę mniej niż 60. Młodych zaś sezon rozpoczynało 112, z których po czterech lotach zostało 86. W tym miejscu chcielibyśmy przytoczyć historię straty jednego z tegorocznych młodych gołębi, który zginął... przytrzaśnięty karmnikiem. W zamieszaniu i gąszczu młodych, które zleciały się z do karmnika, nasz hodowca nie zauważył, że zamykając go... przytrzasnął głowę gołębia. Jak się później okazało swojego najlepszego lotnika wśród młodych na ówczesnym etapie rywalizacji. Niech to będzie przestroga dla wszystkich hodowców, szczególnie tych kierujących się rutyną i pośpiechem. „Gdzie się człowiek śpieszy, tam się diabeł cieszy”, więc bez pośpiechu w gołębniku. Ponadto lepiej coś sprawdzić dwa razy, niż później żałować.

Jeśli chodzi o gołębniki, to od maja tego roku Daniel Kałużny posiada dwa niezależne gołębniki. Starszy gołębnik, z którego lotowane są jeszcze gołębie dorosłe, znajduje się na poddaszu budynku gospodarczego. Natomiast nowy gołębnik stanowi wolno stojący gołębnik ogrodowy. W ciągu jednego dnia, profesjonalnie postawiła go firma FH Justyna Jacka Bereźnickiego z Prusic. Jak wspomina Daniel Kałużny, firma ta postawiła już wiele gołębników w całej Polsce, więc także on zdecydował się na jej usługi. Jak mówi nasz bohater z oceną tego gołębnika trzeba poczekać. Na razie wszystko wygląda dobrze, lecz decydujący na ocenę wpływ będą miały wyniki lotowe. Choć w tym roku lotowane są z niego gołębie młode, to prawdziwa ocena i tak dotyczyć będzie lotów gołębi dorosłych bowiem gołębnik ten przystosowany jest typowo dla gołębi dorosłych lotowanych metodą wdowieństwa. Jak mówi Daniel Kałużny, główną różnicą między gołębnikiem dla gołębi dorosłych a młodych jest ilość światła jaką dopuszcza się do wnętrza gołębnika. Dla wdowców lepiej jest jak do środka gołębnika nie dochodzi zbyt dużo światła. Dobra wentylacja i bardziej półmrok niż jasność w gołębniku, to idealne warunki. Natomiast młode wymagają, aby gołębnik zapewniał dużo światła, żeby był swoistym oknem na świat. Nie mając innej możliwości, tą funkcję aktualnie spełnia woliera, w której młódki chętnie przebywają. Po sezonie lotowym gołębi młodych nastąpi selekcja. Po 25 młódków każdej płci zostanie w tym gołębniku na przyszły rok i będą rywalizować jako roczniaki. Dla młodych na sezon 2016 zostanie dobudowany nowy przedział lub być może nawet osobny gołębnik.kaluzny

Gołębnik ogrodowy jest w całości konstrukcji drewnianej. Całość umieszczona jest na podwyższeniu, ok. 40cm nad ziemią. Podłogę stanowią drewniane ruszta, pod którymi są wyciągane szuflady. Ułatwia to znacząco utrzymanie porządku w gołębniku. Wejście do gołębnika, wyloty (2 sztuki), okna oraz woliera znajdują się od strony południowej. Pod oknami są dodatkowe otwory wentylacyjne. Jeśli chodzi o dach, to pokryty jest on gontem bitumicznym. Podbitkę dachową w tylnej części gołębnika stanowi siatka, natomiast w przedniej jest całkowicie zamaskowana. Istotne elementy systemu wentylacji stanowią okna umieszczone w górnej części (poddasze) ścian szczytowych. Sufit wewnątrz gołębnika stanowi siatka oraz przesuwne płyty, którymi można regulować na ile sufit ma mieć otwartą przestrzeń wentylacyjną. Jeśli chodzi o regały, to każda kolumna ma pięć rzędów z półkami. W związku z tym, że na podłodze jest ruszt, to nie potrzebny jest już piórołap pod dolnym rzędem półek. Gołębnik za pomocą drzwi przesuwnych można podzielić na trzy przedziały. Docelowo dwa z nich będą dla wdowców, a jeden dla wdów.

Oczywiście jak to u hodowców gołębi bywa, szczególnie tych z dużymi aspiracjami, są także pewne pomysły na ulepszenie tego gołębnika. Planuje się usprawnienie wentylacji. Otwory pod oknami, które zaciągają powietrze będą większe. Także wyciąg można poprawić – w tym celu planuje się zamontowanie na dachu trzech kominów. Niestety w tym gołębniku ciężko będzie uzyskać identyczne właściwości jak w gołębniku na budynku gospodarczym. Tutaj ścianę stanowi pojedyncza deska, tam mur. Ma to duże znaczenie, ponieważ w murowanych pomieszczeniach są o wiele mniejsze wahania temperatury, wilgotności itd. Gdy robi się zimno, to w gołębniku ogrodowym momentalnie też jest zimno. Gdy przychodzą upały, to natychmiast jest gorąco w środku. Natomiast w gołębniku murowanym zmiana warunków następuje łagodnie i co najważniejsze, nigdy nie jest tak samo jak na zewnątrz. W zimę jest zawsze cieplej, a latem chłodniej niż na zewnątrz. To ogromna zaleta. Czasami w upalne dni lepiej jest siedzieć w gołębniku niż w domu, bo sprawia wrażenie jakby był klimatyzowany – podsumowuje Daniel.

Opis prowadzenia hodowli przez Daniela Kałużnego zaczniemy od momentu, w którym się właśnie znajdujemy, czyli od zakończenia sezonu gołębi dorosłych. Lotniki, jak również ptaki w rozpłodzie (rozdzielone o wiele wcześniej) po lotach są łączone w pary. Lotniki po ostatnim locie zostają od razu razem i w większości przypadków same dobierają sobie partnerów. Część najlepszych lotników przenoszona jest tymczasowo do gołębnika rozpłodowego, aby połączyć je z najlepszymi rozpłodowcami. Tam nie ma mowy o swobodzie doboru. Wszystkie pary są kojarzone przez hodowcę. Na jesień każda para wychowuje po jednym młodym. Tym teoretycznie słabszym parom lotników podkładane są jajka pochodzące od innych par. Drugie jajka są usuwane. Młode po osiągnięciu odpowiedniego wieku zostają przeniesione do osobnego gołębnika, gdzie są dość szybko szczepione. Po odstawieniu młódków, lotniki są rozdzielane i rozpoczyna się dla nich okres pierzenia. W tym czasie (praktycznie aż do świąt Bożego Narodzenia) dostają bardzo dobrą karmę pierzeniową wzbogacaną dodatkowo ziarnami oleistymi, tj. rzepakiem i konopiami. W tym okresie ważną rolę odgrywają dodatki żywieniowe i suplementy wspomagające proces pierzenia. Gołębie Daniela Kałużnego dostają m.in. siarę na pierzenie polskiego producenta oraz preparat wspomagający pierzenie Taubengold (Rohnfried). Poza tym na karmę podaje się olejki, zarówno te typowo przeznaczone dla gołębi, jak i te zakupione w markecie. Są to dobrej jakości oleje wieloskładnikowe przeznaczone do spożycia przez ludzi. Pod koniec roku, w końcówce grudnia przechodzi się na słabszą karmę rodzaju BK, do której dodawana jest własna pszenica, kukurydza i jęczmień - kupowane od lokalnych rolników. Ta „spoczynkowa” mieszanka przygotowywana jest mniej więcej w proporcjach 50% karmy BK, 30% pszenicy oraz reszta kukurydzy i jęczmienia.

Szczepienie młodych przeciwko paramyksowirozie odbywa się tylko jeden raz, na miesiąc przed rozpoczęciem sezonu lotowego. Natomiast szczepionka przeciwko ospie podawana jest na około dwa tygodnie wcześniej, w formie podskórnego zastrzyku. Pozostałe gołębie ze stada szczepione są w styczniu, w momencie, gdy pogoda na to pozwala (jeśli to realne, to czeka się na „plusową” temperaturę).

Po lotach nie przeprowadza się żadnych kuracji „w ciemno”. Gołębie są badane i dopiero w chwili stwierdzenia przez lekarza weterynarii jakichś nieprawidłowości podaje się stosowne leki. W styczniu przeprowadza się procedurę obierania cel przez roczne samce. Dorosłe samce zabierane są ze swojego gołębnika. Ich cele zamyka się, a pozostawia otwarte tylko te, które nie mają właściciela. Następnie do takiego pustego przedziału wpuszcza się młode samczyki, żeby same obrały sobie swoje cele. Po kilku dniach wracają dorosłe samce. Należy wówczas pilnować by wszystkie samce miały swoje cele i nie dopuszczać do sytuacji, w której dorosłe samce przeganiałyby swoich młodszych kolegów z zajętych przez nich regałów. Podobnie robi się bezpośrednio przed parowaniem.

Na dwa tygodnie przed parowaniem przeprowadza się kurację na trichomonadozę, czyli tzw. żółtego guzka. Najczęściej gołębie dostają Metronidazol, który przepisuje lekarz weterynarii. Jeśli chodzi o leki, to Daniel Kałużny skończył z kupowaniem leków w sklepach, tzw. „spod lady”. Jak mówi: rynek się popsuł, nie wiadomo co się kupuje, a w przypadku leków jest to konieczne. U lekarza weterynarii jest pewność co do produktu i jego jakości. Co więcej, ceny są najczęściej o wiele bardziej korzystne.

Przed parowaniem przeprowadza się również generalne sprzątanie gołębników, z ich dokładnym wypaleniem włącznie. W tym sezonie łączenie lotników w pary odbyło się dość późno – około 20 marca, przez co do trzeciego lotu gołębie wracały do gniazd z młódkami. Jak podsumowuje nasz bohater, wcale im to na złe nie wyszło, a po zakończonym sezonie miały dużo lepsze upierzenie niż gdy były parowane wcześniej. Najlepsze lotniki w większości przypadków miały wymienione tylko po jednej lotce, pozostałe gołębie wymieniły po dwie, góra trzy.

{imageshow sl=38 sc=5 /}

Ze względu na ataki jastrzębi pierwsze obloty zaczęły się w marcu, przez co skrócony został czas przygotowań do pierwszych lotów konkursowych. Dlatego trzeba było położyć nacisk na jakość i częstotliwość oblotów. Pierwsze wypuszczenia miały oczywiście wolny charakter. Gołębie latały wg swoich potrzeb przy otwartych wlotach. Dość szybko sielanka się jednak skończyła. Wprowadzono dyscyplinę, dwa obloty dziennie oraz pilnowanie by ptaki latały wyznaczoną im długość czasu. Jak wyznał nam Daniel, jego gołębie same niechętnie latają dłużej niż 20-30 minut. Dłuższy oblot można jedynie uzyskać poprzez pilnowanie i poganianie. Służy do tej m.in. specjalna flaga. Poza oblotami wokół gołębnika, lotniki wywożone są na treningi. Przeprowadzane są one w zależności od warunków pogodowych, a ich długość systematycznie wzrasta od około 20 km do 40 km, ze sporadycznymi przypadkami sięgającymi około 60 km. Początkowo, gdy pary jeszcze wspólnie wychowują młode, lotniki wypuszczane są wspólnie. Po odsadzeniu młódków i rozdzieleniu samców od samic również treningi są oddzielne. Pierwsze wypuszczane są samice, a po około pięciu minutach po nich wypuszcza się samce. Spotykają się w gołębniku i pozostają ze sobą do momentu powrotu hodowcy. Następnie są rozdzielane i karmione. Sytuacja zmienia się podczas trwania sezonu. Wówczas w celu poprawienia motywacji pary pozostają ze sobą dłużej, kilka godzin, a nawet całą noc. Wywózki z reguły kończą się po siódmym-ósmym locie, przed maratonami. W ich miejsce czasami stosuje się wspólne obloty wokół gołębnika. Taka forma pokazywania partnerów jest ważna, ponieważ Daniel Kałużny nie stosuje klasycznego pokazywania w dniu koszowania. Dodatkową motywacją dla wybranych lotników, mających najlepsze rezultaty i rokujących najlepsze wyniki, było w przypadku samców wpuszczanie „intruza” - innego samca do półki. Bądź wpuszczenie kilku samców z rozpłodu do przedziału lotników (od redakcji: ta metoda chyba pozostała z czasów młodości).

W formie nagrody oraz dodatkowej motywacji dorosłe lotniki dostają także łakocie, które stanowią orzeszki ziemne. Podawane są one indywidualnie, najczęściej w drugiej części sezonu. W sezonie 2015 gołębie pierwszy raz dostały orzeszki w niedzielę po powrocie z lotu poprzedzającego pierwszy maraton. Później podawanie orzeszków kontynuowane było przez cały tydzień. Nagradzanie roczniaków orzeszkami zaczyna się zaś po pierwszym maratonie i dotyczy wyłącznie tych ptaków, które zrobią dobry wynik.

Karmienie odbywa się w oparciu o staranne porcjowanie karmy. Nasz hodowca ma swoją miarkę odpowiadającą porcji dla 15 gołębi i za jej pomocą odmierza wymaganą ilość karmy. Wspomina również o, jak to sam nazywa, „wyczuciu hodowcy”, czyli zmianie ilości podawanej karmy w zależności od czynników zewnętrznych takich jak np. długość nadchodzącego lotu, przewidywane warunki atmosferyczne, ogólny stan stada po ostatnim locie itp.

Bezpośrednio po przylocie gołębie dostają dobrą karmę energetyczną wzbogaconą konopiami lub łuskanym słonecznikiem. Wieczorem i w poniedziałek podawana jest już karma dietetyczna. Składa się ona z karmy typu super dieta oraz pszenicy, jęczmienia, płatków owsianych i ryżu. Następnie we wtorek zaczyna się już karmić mieszanką karm lotowych (3-4 rodzaje wymieszane razem). Czym bliżej końca tygodnia porcje się zwiększa (w piątek gołębie dostają jeść do syta) oraz wzbogaca nasionami energetycznymi – konopie, słonecznik. W dniu koszowania praktycznie się nie karmi. Woda wymieniana jest dwa razy dziennie, w czystych (uprzednio wysuszonych) pojnikach. Nie ma mowy o dolewaniu wody do pojemnika, który stoi w gołębniku dłużej niż jeden dzień.

W sezonie lotowym, dla poprawy stanu ogólnego oraz zapobiegawczo, podaje się preparaty wspomagające prawidłową pracę układu oddechowego i pokarmowego. Po locie, z reguły co 3-4 tygodnie podaje się preparat oczyszczający drogi oddechowe. Ponadto przed dłuższymi lotami do wody dosypywany jest produkt pomagający utrzymywać drogi oddechowe w dobrej kondycji. We współczesnej hodowli gołębi pocztowych, nastawionej na osiąganie mistrzowskich wyników, bardzo istotną rolę odgrywają suplementy diety oraz dodatki żywieniowe. W tym roku Daniel Kałużny zdecydował się w większości na produkty firmy Röhnfried. Podkreśla ich jakość oraz dobre ceny, zwłaszcza w stosunku do preparatów niektórych zachodnich producentów. W sezonie lotowym podaje swoim gołębiom m.in.: w niedziele po locie i poniedziałek: Elektolyt 3 Plus (Röhnfried), natomiast wieczorem na karmę Sedachol (Röhnfried) oraz białko - K+K Eiweiss 3000 (Röhnfried); we wtorek: drożdże piwne oraz nalewkę z kitu pszczelego na spirytusie, przygotowywaną według własnej receptury; w środę i czwartek: naprzemiennie roztwór z brodaczki Usnea Barbata (Röhnfried) oraz aktywne żelazo w preparacie Blitzform (Röhnfried), który podnosi ukrwienie oraz polepsza transport tlenu do komórek, dzięki czemu lotniki mogą osiągać lepsze wyniki; przed lotem Avisal, co 3-4 tygodnie w celu oczyszczenia dróg oddechowych zakrapiano lotnikom nosy; w celu wzmocnienia i poprawienia kondycji ogólnej RO 200 ready wraz z Energie Öl (Röhnfried).

 {imageshow sl=39 sc=5 /}

Temat higieny w gołębniku zaczniemy od wspomnianego wcześniej generalnego sprzątania, które ma miejsce wiosną, przed łączeniem lotników w pary. Poza tradycyjnym sprzątnięciem i odkurzeniem gołębnika, przy użyciu palnika gazowego wypala się wówczas całe jego wnętrze. Ma to zapobiec rozwojowi różnego rodzaju pasożytów. Poza tym wywożony jest nawóz spod rusztów. W sezonie wszystkie półki sprzątane są codziennie. Jeżeli robi się to systematycznie, to nie zajmuje wiele czasu. Problem kurzu nie jest tu zbytnio zauważalny, więc nie ma potrzeby stosowania specjalnych wyciągów czy też okresowego odkurzania.

Jak w większości znanych nam hodowli, tak i tutaj selekcja praktycznie omija gołębie roczne. Daje im się szansę pokazania walorów w kolejnym sezonie. Wyjątkiem są ptaki nierobiące wyników, których rodzice również nie należeli do czołowych lotników. Takie rodziny potrafią być w całości usuwane. Wśród gołębi dorosłych selekcja jest mocniejsza. Pierwszym selektorem jest koszt, a z tych ptaków, które zostaną po sezonie, głównie bierze się pod uwagę pozycje osiągane przez nie podczas lotów. Muszą co jakiś czas wracać w czołówce oddziału. W ubiegłym roku z 44 dorosłych ptaków, na kolejny sezon zostało 29 sztuk. Usunięto nawet patki z dziesięcioma konkursami.

Gołębie młode. Jedni hodowcy nie przywiązują do nich dużej roli, inni zaś twierdzą, że tylko dzięki odpowiedniemu przepracowaniu pierwszego okresu życia gołębi, można w przyszłości liczyć na osiąganie czołowych rezultatów. Odwiedzane przez nas hodowle zdecydowanie częściej potwierdzają, tą drugą tezę. Większość mistrzów, z którymi rozmawialiśmy traktuje gołębie młode równie poważnie, jak swoich dorosłych, czołowych lotników. Podobnie rzecz się ma w hodowli Daniela Kałużnego.

Po przeniesieniu, młode dostają tabletkę przeciw kokcydiozie, a w nieco późniejszym terminie Gambakokzid RO (Röhnfried). Przez ponad miesiąc młódki są bardzo dobrze karmione, by odpowiednio rosły i budowały masę mięśniową. Następnie porcje karmy są systematycznie zmniejszane, a karma staje się uboższa. Pierwsze obloty są wykonywane zaraz po odstawieniu. Spora liczba hodowców wypuszcza młode między treningami gołębi dorosłych. W przypadku Daniela Kałużnego są one wypuszczane w godzinach popołudniowych po oblocie wdowców. Głównie z tego powodu, żeby bohater naszego reportażu mógł zobaczyć jak latają. W godzinach przedpołudniowych pracuje, więc nie miałby takiej możliwości. Na około 3-4 tygodnie przed pierwszym lotem konkursowym, młódki wchodzą w cykl dwóch oblotów dziennie. Rano i wieczorem. Niekiedy latają same, niekiedy (głównie rano) wspólnie z wdowami. Wszystko podyktowane jest dostępnością oraz wolnym czasem hodowcy. Wtedy również dokładniej kontroluje się i pilnuje jakości oblotów, czyli czasu, który gołębie muszą spędzać w locie. Pomaga przy tym ostrzejsza dyscyplina. Wywózki, podobnie jak w przypadku gołębi dorosłych, odbywają się z miejscowości oddalonych od 20 do 50 km od gołębnika. Przed sezonem jest ich około dziesięciu. Młode wypuszczane są wspólnie, choć czasami (jeżeli czas na to pozwala) także indywidualnie, po dwie sztuki w odstępach około dwóch minut. Część hodowców obawia się takiego typu wypuszczeń, ze względu na większe prawdopodobieństwo strat. Daniel Kałużny twierdzi, że w przypadku jego gołębi nie ma to większego znaczenia. W tym sezonie podczas wywózek stracił tylko jednego młodego gołębia.

Wraz z rozpoczęciem właściwego przygotowania do rywalizacji lotowej, czyli na 3-4 tygodnie przed startem sezonu, karmienie i suplementacja odbywa się podobnie jak w przypadku gołębi dorosłych. Młode dostają wszystkie dodatki żywieniowe, o których pisaliśmy wcześniej. Do tego czasu poza karmą dostają wyłącznie niezbędne minimum, czyli np. drożdże piwne czy też zakwaszacz w formie octu jabłkowego. Z chorobą młodych walczy się w momencie, gdy widoczne są jej pierwsze objawy. Jeśli trzeba to podaje się odpowiedni lek w połączeniu z elektrolitami.

Selekcja młodych w głównej mierze odbywa się podczas sezonu. Z tych ptaków, które dotrwają do końca usuwane są sporadycznie młódki, które nie zdobyły żadnego konkursu. Daniel Kałużny stara się zachować równą liczbę samców i samic, dlatego nadwyżka jest z reguły sprzedawana. Patrząc na osiągane wyniki hodowlane Daniela Kałużnego oraz jakość materiału genetycznego jego ptaków nie ma z tym większego problemu.

Analizując miniony sezon nasz bohater stwierdził, że nie popełnił w nim żadnych rażących błędów, ale na pewno mógłby coś poprawić. Zwłaszcza ilość czasu poświęcanego gołębiom. W tym roku sporą część uwagi poświęcał wyłącznie czołowym ptakom, w przyszłości chciałby skupić się na całym stadzie, z takim zaangażowaniem, jak teraz na wspomnianej czołówce. Ma również świadomość, że ciężko będzie powtórzyć osiągnięty w tym roku wynik.

Odwiedzając hodowców i rozmawiając z nimi o ich hodowlach bardzo często słyszymy różnego rodzaju anegdoty i ciekawe historie pojedynczych gołębi. Podobnie było i tym razem. W hodowli Daniela Kałużnego takim szczególnym ptakiem jest bez wątpienia samczyk o numerze PL-026-12-1769, który już w poprzednim roku „dziwnie” dochodził do formy. Otóż początek sezonu miał totalnie kiepski, nie zrobił żadnego konkursu. Po czym na ostatnich lotach jakby się odblokował i zaliczył serię czołowych konkursów. W tym roku rzecz miała się podobnie. Miał on bardzo słaby początek sezonu. Być może z powodu nieco zbyt dużej wagi – twierdzi Daniel Kałużny. Ogólnie jest to duży gołąb. A więc na początku tego sezonu nic ciekawego nie leciał, do tego stopnia, że na siódmym locie zawiesił się. Dość długo go nie było. Pobyt poza gołębnikiem odbił się na znacznej utracie masy, co jak się okazało dobrze mu zrobiło. Ponadto po powrocie zobaczył, że jego celę i samiczkę obrał sobie już inny młodszy samiec. Przegnał go i od tego momentu był tak zmotywowany, że w końcowych lotach sezonu znów zdobywał czołowe konkursy.

Kolejną anegdotą wartą przytoczenia jest historia dwóch samiczek – sióstr, które w 2011 roku razem się sparowały. Zniosły jajka i na nich siedziały. Przed pierwszym maratonem zostały im podłożone 15-16 dniowe jajko z „pukającym”, wykluwającym się młodym. Okazało się, że ten zabieg, tak dobrze podziałał na wspomniane samice, że przyleciały jako dwie pierwsze w oddziale.

Na koniec wypiszmy najważniejsze osiągnięcia Daniela Kałużnego, żeby wyjaśniło się skąd tak duże zainteresowanie tą hodowlą. Oczywiście zaczniemy od bieżącego sezonu. W Oddziale Głogów Daniel Kałużny dołożył kolejny, szósty już z rzędu tytuł Super Mistrza (suma wyników osiągniętych w lotach gołębi dorosłych i młodych). W Oddziale w lotach gołębi dorosłych wygrał m.in. główne współzawodnictwa, czyli zmienne „z 50” i „z całości”, wyprzedzając takich hodowców jak: tandem Machel-Kopeć, Zdzisław Zieliński, Jacek Kwiecińki, Stanisław Kiel, Jerzy Antczak, K.P. Bielewicz, Wincenty Dutkiewicz, Dariusz Pryszczyński i Tadeusz Klimczak (wymieniono pierwszą „10” współzawodnictwa zmiennego „z 50”). Ponadto ma m.in. 2, 3 lotnika Oddziału z 12 konkursami, 10 i 13 lotnika z 11 konkursami, 27 i 33 lotnika z 10 konkursami. We współzawodnictwie GMP (typowane 5 z 10 z GMP) zajął 3 miejsce.

W lotach gołębi młodych wygrał współzawodnctwo „5 z całości”, natomiast trzeci był w „5 z 40”, gdzie ustąpił jedynie Łukaszowi i Edwardowi Gawlik. Na kolejnych pozycjach tego współzawodnictwa byli: Stanisław Kiel, Jacek Kwieciński, Robert Zgud, Tadeusz Klimczak, Zdzisław Zieliński, Zbigniew i Krzysztof Mróz oraz Jan Danusiar (wymieniono pierwszą „10”). Wśród młodych lotników miał 4 gołębie z 5 konkursami, które ostatecznie zajęły 8, 10, 15 i 17 pozycje.

Jeśli chodzi o wyższy szczebel współzawodnictwa, to wyniki osiągnięte przez jego gołębie pozwoliły mu zdobyć w Okręgu Zielona Góra następujące tytuły: Mistrz w kat. M – coef. 5,34. Nieoficjalnie także Mistrz Regionu VI Poznań. Oczywiście wszyscy lubuscy hodowcy czekają na Mistrzostwa Polski, gdzie szansa na zwycięstwo jest skromnie mówiąc... niemała. Ponadto jego lotniki w kat. M zdobyły 1 miejsce (PL-0364-13-614 – coef. 1,09) oraz 3 miejsce (PL-026-12-1769 – coef. 2,73). W pozostałych kategoriach: 8 przodownik w kat. D, 11 przod. w kat. A, 12 przod. w kat. C (+ 2 lotnik kat. C, PL-0206-14-5569 – coef. 3,09), 16 przod. w kat. B.

Kolejny dobrym sezonem Daniel Kałużny pokazał, że należy do czołówki Okręgu Zielona Góra, natomiast w kat. M zdecydowanym krokiem wejdzie na szczebel ogólnopolski. Gratulujemy!

Artykuł z Poradnika Hodowcy nr 10/2015.