Jerzy Koźlik i jego droga do wydolności lotowej 63%
Jerzy Koźlik, to żyjąca legenda polskiego gołębiarstwa (czy tylko polskiego?). Znany ze wspaniałych osiągnięć, perfekcyjnej pracy związkowej oraz prowadzonego sklepu – jak się okazuje 1. oficjalnego sklepu dla hodowców gołębi w Polsce.
Zaczęło się tak jak to najczęściej bywa na śląsku. Gołębie hodował ojciec, dziadek oraz 5 wujków. Matka Jerzego Koźlika opowiadała, że przed wojną na podwórku było 6 gołębników. Po wojnie z gołębiami pocztowymi w rodzinie Koźlik było gorzej, czasy były ciężkie, więc jedyne gołębie, które zostały, to były gołębie użytkowe.
Na szczęście „gen pocztowców” nie zginął. Jerzy Koźlik w 1965 roku, jako 11-letni chłopak, przyniósł do rodzinnego domu podarowane gołębi pocztowe. Mimo drobnych przeciwności zostały one zatrzymane i dołączone do pozostałych gołębi. Użytkowe gołębie przechodziły naturalną, jak dla nich, selekcję (garnek), a ich miejsce zajmowały pocztowe. W 1966 roku nastąpił przełom – dzięki podarowanym obrączkom była możliwość lotowania gołębi poza konkursem. Wszystkie 6 gołębi przeleciało 4 lotowy program. To był ogromny sukces – wtedy powrót gołębia był najważniejszy.
Prawdziwe lotowanie zaczęło się od wstąpienia do PZHGP Oddział Opole-II w dniu 1 lipca 1968 roku. Pierwszy sezon gołębi młodych i wielka sensacja, bo młokos ograł starych hodowców. Kolejne lata nie był tak różówe, brakowało wiedzy. Na szczęście czasy się zmieniały, a zbierane doświadczenie procentowało.
Teraz, po 44 latach oficjalnego lotowania wiedza Jerzego Koźlika jest ogromna. A zdobyte tytuły potwierdzają, że wiedza jest sporo warta. 3 x SuperMistrzostwo, 1 x WiceMistrzostwo i 1 x II WiceMistrzostwo Okręgu Opole – najbardziej prestiżowej rywalizacji, która w Okręgu Opole organizowana jest od 2002 roku. W tym roku przyszedł właśnie kolejny tytuł SuperMistrza. Na 2250 hodowców, jako jeden z dwóch hodowców Jerzy Koźlik zamknął komplet 11 kategorii.
„Sezon 2012 był bardzo udany. Świadczą o tym przede wszystkim wyniki” - podsumowuje Jerzy Koźlik. O udanym sezonie świadczy też co innego. „Do lotu miałem 100 gołębi dorosłych, z których zostało 94. Młodych było 94, zostało 86. Był ból głowy - co zrobić z nadmiarem, bo zostać może tylko 120. Jest to dowód, że organizacja lotów w naszym Oddziele funkcjonuje bardzo poprawnie. Od kilku lat nie było tutaj żadnej wpadki lotowej”. Jerzy Koźlik uważa (i my się do tego dołączamy), że dysponując dzisiejszą techniką, osoby odpowiedzialne za złe wypuszczenie gołębie i fatalny lot powinny być surowe karane. Błędy prawie zawsze wynikają z zaniedbania – a to na pewnych stanowiskach jest niedopuszczalne.
Jerzy Koźlik chętnie opowiada o kolegach z Sekcji. Dzięki odpowiedniemu podejściu jest to prawdopodobnie jedna z najprężniejszych Sekcji w Okręgu. Atmosfera jest wspaniała, hodowcy chętnie się spotykają. Niestety w realiach naszego związku jest to dość rzadki przypadek. Jaką więc drogą iść, żeby w każdej Sekcji i Oddziele było tak dobrze? Choć środowisko hodowców jest dość trudne, to wszystko da się zrobić. Przede wszystkim władze nie powinny się kierować chęcią przypodobania się hodowcom. Wszystkich zadowolić się nie da – to wynika z natury człowieka.
Trzeba ustalić sprawiedliwe zasady lotowania oraz przejrzyste reguły organizacji lotów. Członkowie zarządu oraz hodowcy muszą wiedzieć, że oprócz praw mają także obowiązki. Weźmy przykład dnia koszowania. Każdy powinien mieć wyznaczone zadanie, być za coś odpowiedzialny. Musi wiedzieć gdzie jest jego miejsce, co ma robić, kiedy może iść do domu. Jak każdy wie za co odpowiada to nie ma zamieszania. Trzeba też uwzględniać, że nie każdy nadaje się do każdej pracy. Nie każdy może przyjmować gołębie, tak jak nie każdy dobrze uzupełni dokumentację. Nie można się obrażać, każdy niech robi swoje najlepiej jak potrafi. Jeśli tak będzie, to przyjdzie zadowolenie całej grupy hodowców. A tych co będą dalej narzekać – po prostu zadowolić się nie da.
Jerzy Koźlik uważa, że ważny aspekt organizacyjny to sprawa planu lotów oraz wypuszczania gołębi. Tym powinni zajmować się czołowi hodowcy z Oddziału. Na pewno nie pseudohodowcy, którzy nigdy w życiu nie mieli wyniku. Oni nie mogą decydować o dorobku tak wielu hodowców. Zbyt wiele pieniędzy i pracy jest wkładanych, aby ktoś lekką ręką podejmował ryzykowne decyzje. „Czarne niedziele” to wina ludzi, nikogo więcej.
Zapytany o dokonane zmiany przed sezonem 2012 i ogólnie sens wprowadzania zmian Jerzy Koźlik odpowiada, że człowiek zawsze będzie szukał drogi do podwyższenia poziomu. To jest w krwi każdego gracza. Aby osiągnąć sukces i go utrzymać trzeba analizować. Jerzy Koźlik, mimo przyzwyczajeń, jako perfekcjonista ciągle szuka. „Biorąc przykład karm, to robię własne mieszanki. W tym roku korzystałem z karm 5 firm oraz dodatkowych komponentów. Były to firmy inne niż w poprzednich latach. Bo najważniejsza jest wysoka jakość karm, a ta niestety się zmienia”.
Jeśli chodzi o dodatki, to mimo dobrych wyników, ciągle są testowane nowe środki. Oczywiście trzeba to robić z głową, czyli podawać tylko dla części gołębi. Jeśli efekt jest zadowalający, to można myśleć o całym stadzie. Nie można też ślepo wierzyć w działanie preparatów. Trzeba studiować ich składniki, patrzeć co w nich jest i w jakim stężeniu. W tym momencie prawie każda firma na rynku ma to samo – różnica jest w jakości półproduktów oraz ich ilości w gotowym produkcie.
Po paru dobrych latach pewna część wdowców Jerzego Koźlika była lotowana wdowieństwem klasycznym. Zauważono, że wiele gołębi rocznych ginie w pierwszych lotach sezonu (szczególnie w maju). Kolega Jerzy tłumaczy, że powodów jest kilka. Pierwsze, to uczenie młódków ostrego latania: na pamięć i jak najszybciej do domu. Kolejne: jako roczniak gołąb nie jest dobrze zagnieżdżony - dopiero co założył rodzinę; zła pogoda w maju; brak odpowiedniego treningu. To sprzyja ginięciu roczniaków. Jerzy Koźlik, aby nie korciło go do wysyłania rocznych samiczek na lot, nie dał ich na spis i przeznaczył do „obsługi” wdowcom. Oczywiście samice te uczestniczyły w treningach – gołąb nie może zapomnieć po co jest w gołębniku. W przyszłym roku, jako 2 latki, samice na pewno się odwdzięczą. Jerzy Koźlik z własnego doświadczenia bardzo ceni metodą klasyczną przy starszych wdowcach. Komfort, że młodsza partnerka jest zawsze w domu, sprawia, że wdowce przeżywają drugą młodość.
W temacie selekcji trzeba powiedzieć, że jest niezmiernie ważna do stymulacji wzrostu wartości stada. U Jerzego Koźlika jest kilka kryteriów. Ilość gołębi. Od tego zawsze się zaczyna. Gołębniki - mają swoją pojemność, a dostawianie nowych, to nie rozwiązanie. Ponadto duża ilość gołębi prowadzi do przeciętności, a chodzi przecież o co innego. Budowa gołębia – musi spełniać oczekiwania: ramie, przedramię, skrzydło, zdolności aerodynamiczne, oko. Wiek – gołębie młode i roczne mają taryfę ulgową. Natomiast wiek pięciu lat jest często granicą, bo starsze gołębie nie mają już tej prędkości. Jeśli lotnik wydał dobre potomstwo, to przechodzi do rozpłodu. Wyniki – prosta sprawa, jeśli gołębie mają zapewnione dobre, identyczne warunki to samo wyjdzie, które są najlepsze.
Specyficzna jest selekcja nadwyżki gołębi młodych. Jerzy Koźlik stara się nie przywiązywać do gołębi, nie zapamiętywać ich. Hodowcom też to radzi i dodaje, żeby nie patrzeć na pochodzenie, na wielkie nazwiska. Rodowody i wszelkie informacje oczywiście są – zapisane w odpowiednim miejscu. Jednakże na miejsce w pamięci hodowcy trzeba zasłużyć wynikiem, a nie pochodzeniem. Aby selekcja była udana od hodowcy trzeba tylko wymagać konsekwencji i twardego trzymania się ustalonych reguł.
Jeśli chodzi o kupno gołębi, to przede wszystkim w stabilnych hodowlach, które przez lata utrzymują się na pewnym poziomie. Nie kierować się tylko i wyłącznie wielkimi nazwiskami. Szczególnie, że przy okazji wielkich nazwisk często trafia się na oszustów z podróbkami. Stare czy młode? Tym co rozpoczynają Jerzy Koźlik radzi kupić większą ilość młodych i je przelotować. Nie od razu do rozpłodu, bo to ciężka droga. Najlepiej samemu zweryfikować i dopiero przenieść do rozpłodu. Nie warto kupować też po 2-3 gołębie od różnych hodowców. Bo jak później parować? Same krzyżówki i wielka niewiadoma. Jeśli chodzi o stare gołębie, to trzeba mieć gwarancję, że pochodzą z super gołębi, a jeszcze lepiej, że dają super potomstwo.
Na koniec ciekawy aspekt oceny zakupionych gołębi. Rzetelna ocena, to ocena jako: młódek, roczniak, dwulatek. Tylko wtedy można uczciwie ocenić gołębia (stwarzając prawidłowe warunki). Są hodowcy, którzy dzwonią i mówią, że kupili gołębie od Mistrza X, Mistrza Y i Mistrza Z – i prawie wszystkie zgubili. Najchętniej człowiek by powiedział, że nie sprzeda, bo każdy gołąb zginie, jeśli problem leży w hodowcy a nie w gołębiach.
Artykuł z Poradnika Hodowcy nr 11/2013.