02.08.2016 Wyświetleń: 2731

Powrót Mistrzów „gniazdówki”

Gołębniki braci KosińskichOdwiedziny w Grabiku, gdzie mieszkają oraz prowadzą swoją hodowlę Marcin i Łukasz Kosińscy rozpocząłem od oględzin oraz wykonania fotografii wzniesionych na przełomie 2013 i 2014 roku dwóch gołębników ogrodowych. Obydwa okazałe obiekty mają 10 metrów długości oraz 3 metry szerokości. Pokryte są dachówką ceramiczną, która jak wskazują bracia Kosińscy znacznie lepiej utrzymuje stałą temperaturę wewnątrz gołębnika, zapobiegając znacznym wahaniom temperatur pomiędzy dniem a nocą. Obie konstrukcje są bardzo funkcjonalne, podzielone na pięć przedziałów z szerokim korytarzem od strony frontowej.  Każdy z gołębników posiada pełny sufit, z osiatkowanym pasem o szerokości ok. 90cm. W jednym gołębniku otwarta jest strefa podrynnowa na ścianie frontowej, w tym gołębniku osiatkowany pas znajduje się w korytarzu natomiast w suficie w przedziałach znajdują się wąskie szczeliny służące do odprowadzania zużytego powietrza. W drugim gołębniku, gdzie otwarta jest strefa podrynnowa, zarówno na ścianie frontowej, jak i na ścianie tylniej, korytarz ma sufit pełny, a osiatkowany pas znajduje się w centralnym miejscu gołębnika, czyli już w przedziałach. Pomimo zastosowania dwóch zasadniczo różnych sposobów wymiany powietrza, obydwa systemy wentylacji doskonale spełniają swoją rolę (w gołębnikach nie występują przeciągi i nie wyczuwa się zapachu gołębi). Jak podkreśla Łukasz Kosiński, pracujący zawodowo jako radca prawny, przed rozpoczęciem budowy uzyskali pozwolenie na budowę. Jest to niezwykle ważne, gdyż późniejsza legalizacja wiązałaby się z poniesieniem kosztów przewyższających wartość budowy gołębnika (red.: od przyszłego numeru Łukasz Kosiński na łamach Poradnika Hodowcy [i nie tylko] będzie cyklicznie udzielał porad prawnych z dziedziny związanej z hodowlą gołębi pocztowych. Szerzej o tej nowości poinformujemy w osobnym ogłoszeniu).

Przygoda braci Kosińskich z gołębiami zaczęła się jeszcze w latach 90-tych XX wieku. Natomiast samo wstąpienie do PZHGP datuje się na rok 2001. Początkowo lotowali oni zbieraniną przypadkowych gołębi, jak prawie wszyscy z nas na początku swojej przygody z gołębiami. Niestety te gołębie nie spełniły ich oczekiwań. Dlatego w 2003r. nabyli od czołowego miejscowego hodowcy Jana Skrodzkiego kilkanaście młodych. Od razu przeznaczyli je do lotowania, a one szybko pokazały swoją wartość. Nowo nabyte ptaki w każdym locie wyprzedzały ich dotychczasowe gołębie. To uświadomiło im, że potrzebny jest zakup nowoczesnych, szybkich gołębi. W kolejnych latach pozyskali od kolegi Skrodzkiego kolejne młode po jego najlepszych lotnikach i gołębiach rozpłodowych. Wreszcie jesienią 2006 roku zakupili jego najlepsze gołębie rozpłodowe, takie jak: Ritz-97-406, NL-02-2318654, As 1702, które wraz ze swoim potomstwem do dzisiaj stanowią fundament gołębnika rozpłodowego braci Kosińskich.

Wymienione inwestycje od razu znalazły swoje odzwierciedlenie w wynikach lotowych. Hodowla braci stała się czołową drużyną w silnym Oddziale Żary. Na tym szczeblu jednak nie poprzestali. Uzyskiwali także świetne rezultaty w skali Okręgu oraz Regionu. Wystarczy wspomnieć uzyskany tytuł 1. Przodownika Okręgu Zielona Góra w kat. A oraz 8. Przodownika Regionu VI Poznań w tej samej kategorii. Co warto podkreślić - to wszystko Marcin i Łukasz Kosińscy uzyskali lotując wyłącznie metodą gniazdową! Nadszedł jednak rok 2011, w którym przedstawiani hodowcy byli zmuszeni podjąć decyzję o likwidacji hodowli. Wszystkie gołębie lotowe oraz rozpłodowe zostały sprzedane lub wypożyczone. Zaznaczmy, że do dziś bohaterowie naszego reportażu utrzymują kontakt z nabywcami ich gołębi. W wielu przypadkach, u nowych właścicieli, wydały one wielu zdobywców czołowych – w tym także pierwszych - konkursów.

Jak się okazało, nasza piękna pasja jest często silniejsza niż przeciwności losu, dlatego latem 2013 roku bracia Kosińscy podjęli decyzję o powrocie do hodowli gołębi. Wybudowano opisane na wstępie artykułu gołębniki oraz odzyskano część najcenniejszych gołębi (również dzięki wspomnianym kontaktom z nabywcami ich ptaków). Pomimo tego, tak jak kiedyś, bracia uznali, że ich dotychczasowe gołębie należy wzmocnić nowymi nabytkami. Ich zainteresowanie zaprowadziło ich od razu do gołębi z „najwyższej półki”. Za pośrednictwem Piotra Kurzelewskiego zakupiono: oryginały z gołębnika rozpłodowego L. Prillera (Vervoort-Horemans-Hermes), potomstwo najlepszych gołębi lotowych oraz rozpłodowych tandemu Kapinos-Leś, Koopmany wywodzące się z linii olimpijczyka od Jerzego Koźlika, ptaki H. E. Schwidde od M. Krasowskiego oraz gołębie Martina Wagnera z linii jego „Koppel 1 bis 97” (za pośrednictwem Tomasza Witkowskiego).

W tej chwili w gołębniku rozpłodowym znajduje się 80 gołębi, natomiast w gołębnikach lotowych 120 roczniaków. Moi rozmówcy wskazują, że planowali w tym sezonie przeprowadzić selekcję w rozpłodzie i pozostawić 60 ptaków, jednak wobec niezwykle udanego przebiegu lotów gołębi młodych odrzucono jedynie 8 ptaków. A co spowodowało ten „ból głowy” i uniemożliwiło większą selekcję? Wyniki potomstwa w lotach gołębi młodych 2014 roku.

{imageshow sl=29 sc=5 /}

Marcin i Łukasz Kosińscy od razu po powrocie do hodowli w lotach gołębi młodych wygrali wszystkie rywalizacje na szczeblu Oddziału Żary: 1 miejsce w klasyfikacji drużynowej (5 z całości), najlepszy zespół gołębi młodych (4 gołębie z 4 konkursami w lotach od 1 do 6), najlepszy młody lotnik Oddziału Żary (6 wkł. / 6 konk.), najwyższa w Oddziale wydajność lotowa gołębnika - ponad 53%. Zwłaszcza to ostatnie kryterium (wydajność lotowa) bracia Kosińscy uważają za najbardziej wartościowe jeśli chodzi o ocenę przebiegu lotów gołębi młodych. Współczynnik ten pokazując procentowo ile konkursów zdobyto ze wszystkich możliwych do zdobycia i najdobitniej obrazuje wartość całej drużyny lotowej. Moi rozmówcy przyznają jednak, że przewagę nad silną konkurencją (co wyraźnie podkreślają), zapewnił im sposób prowadzenia przez nich drużyny lotowej, a dokładnie 2 drużyn. Bowiem każdy z braci przygotowywał w osobnym gołębniku swoją drużynę młodych.

Każda z drużyn młódków była prowadzona dwoma różnymi systemami karmienia oraz przy zastosowaniu dodatków pokarmowych różnych firm. Takie postępowanie, jak wskazują, ma wiele plusów: po pierwsze można przygotować gołębie na dwa różne scenariusze przebiegu lotów (np. jedna grupa ptaków trzymana jest krócej na karmie, a druga mocniej), po drugie łatwiej jest przeprowadzić analizę używanych dodatków pokarmowych i ocenić ich wartość. Tak przynajmniej zakładano teoretycznie, bo pomimo tego, że gołębie były prowadzone różnymi systemami, to często było tak, że w ścisłej czołówce Oddziału przylatywało po kilka (kilkanaście) gołębi z obydwóch grup. Dwukrotnie było tak, że na tym samym locie w pierwszej trójce Sekcji znalazły się ptaki zarówno Marcina, jak i Łukasza.

W tym miejscu chciałbym przybliżyć pewnego niezwykłego gołębia braci Kosińskich, o numerze 3456 - najlepszego młodego lotnika Oddziału Żary 2014r. Co warto podkreślić, określenie niezwykły nie zawdzięcza tylko temu, że został najlepszym lotnikiem Oddziału, oraz że jako jedyny gołąb w Oddziale zdobył 6 konkursów w 6 lotach. Gołąb ten jest niezwykły, bo od pierwszego lotu brał udział w zawodach ze złamaną w całości ostatnią lotką 1 rzędu, a na ostatni lot sezonu – lot okręgowy z miejscowości Peine (który okazał się lotem bardzo ciężkim - ponad 5 godzinnym) poszedł jako najchudszy gołąb braci Kosińskich. Jaki był rezultat? Okazało się, że jako trzy pierwsze gołębie z tego lotu w hodowli Kosińskich przyleciały ptaki, które przy koszowaniu były jednymi z najcięższych, natomiast czwarty przyleciał 3456 zdobywając... 39 miejsce na liście okręgowej. Ten przykład obrazuje, że  najważniejsza jest jakość gołębia a wszystkie pozostałe elementy mające wpływ na wyniki lotów mają znaczenie drugorzędne.

{imageshow sl=30 sc=5 /}

Bohaterowie artykułu zapytani o to, czy po powrocie do hodowli wprowadzili jakieś zmiany, powiedzieli, że poza nowymi gołębnikami najistotniejszą zmianą jeśli chodzi o prowadzenie hodowli był „powrót do natury”. Ograniczyli stosowanie antybiotyków oraz chemioterapeutyków. Jako przykład podają, że kiedyś standardem u nich było to, że młode przy odstawianiu otrzymywały coś przeciw rzęsistkom, które powodują trichomonadozę („żółty guzek”). Teraz odstąpiono od tej praktyki, a młode są prowadzone bez stosowania jakichkolwiek leków aż do samych lotów. Takie postępowanie, aby było bezpieczne i przynosiło korzyści, wymaga jednak spełnienia pewnych warunków. Najważniejsze z nich to: używanie dwóch kompletów poideł i codzienna ich wymiana na suche (to najskuteczniejszy sposób walki z rzęsistkiem), regularne podawanie takich produktów, jak: dobry zakwaszacz (nie stosuje się octu, gdyż ten jest znacznie mniej skuteczny niż zestaw kwasów organicznych wchodzących w skład dobrego zakwaszacza); probiotyki; preparaty na bazie naturalnych ziół np. wyciągi z brodaczki, oregano, tymianku, czosnku itp.

W przypadku, gdy pomimo stosowania się do w/w działań profilaktycznych u jakiegoś gołębia dostrzeże się objawy choroby, to zostaje on (bez względu na pochodzenie) usunięty. Selekcja pod względem zdrowotnym jest bardzo surowa i jakikolwiek objaw słabego stanu zdrowia powoduje eliminację danego osobnika. Bracia Kosińscy wyznają zasadę, że z gołębi indywidualnie leczonych nie będzie dobrych lotników czy też gołębi rozpłodowych. Dlatego tylko gołębie z mocną odpornością naturalną dają szansę na budowanie coraz lepszego stada gołębi.

Kolejnym aspektem, na który Marcin i Łukasz Kosińscy zwracają szczególną uwagę jest nieprzepełnianie gołębników. Podstawowe założenie jest takie, aby siodełek w gołębniku było o połowę więcej niż przebywających tam młodych ptaków. Natomiast w gołębniku wdowców dbają o to, aby w każdym przedziale pozostały jakieś wolne cele. Dzięki temu ptaki dysponują większą ilością tlenu i dochodzi jeszcze kwestia dodatkowej motywacji, którą mogą stanowić takie puste cele.

Przechodząc do przygotowania gołębi do lotów zacznijmy od tego, że gołębie trenują koło domu dwa razy dziennie. Idealny obraz to lot na pełnej szybkości połączony z odchodzeniem co jakiś czas z zasięgu wzroku i powrót po kilkunastu minutach. Przed rozpoczęciem sezonu lotowego, jak i w trakcie jego pierwszej części realizowane są także prywatne treningi. Rozpoczynają się od dystansu 5 km, a kończą na 25 km. Na więcej niż 25 km, gołębi w tej hodowli raczej się nie wywozi. Argumentacja jest prosta: kilkukrotny trening z tej odległości zupełnie wystarczy. Jego celem jest nauka szybkiego powrotu do domu, a nie „robienie kilometrów” np. pod kątem budowania wytrzymałości. Bracia Kosińscy wskazują, że niektórzy znani im hodowcy trenowali swoje ptaki na odległościach dochodzących nawet do 100 km. Według nich jest to zbędne lub wręcz niekorzystne. Zwłaszcza w lotach gołębi dorosłych zbyt intensywny trening przed sezonem skazuje hodowlę na słabszą drugą część sezonu.

{imageshow sl=31 sc=5 /}

Na podstawie rozmów i wymiany poglądów z wieloma czołowymi hodowcami, bracia Kosińscy podkreślają, że warunkiem koniecznym dla osiągnięcia dobrych rezultatów są także sprawy, które nie są bezpośrednio zależne od hodowcy. Chodzi m.in. o właściwą troskę o gołębie na etapie transportu na lot oraz rozważne decyzje w zakresie startu gołębi. Dobry rezultat danego hodowcy zależy bowiem od dobrego rezultatu całego oddziału. Najlepsze wyniki w skali, regionu czy kraju osiągają hodowcy lotujący w oddziałach, w których sezon zaczyna ok. 5 tysięcy gołębi, a kończy ok. 4 tysiące. Łatwo więc obliczyć, że dobry Oddział, to taki gdzie straty po sezonie wynoszą ok. 20%.

Ciekawe spostrzeżenie bracia Kosińscy mają także na temat programu lotów do mistrzostw Polski składających się z 14 lotów w tym 4 lotów powyżej 500km oraz 3 lotów powyżej 700 km. Najlepszą drogą, aby mieć szanse na dobry wynik, a zarazem zminimalizować ryzyko utraty dużej liczby gołębi jest to, że hodowca nie powinien co tydzień wkładać na lot tych samych gołębi lecz stosować rotację. Przy tak ciężkim programie cotygodniowe wkładanie na lot wszystkich gołębi to krótka droga, aby na koniec sezonu zostać z pustym lub prawie pusty gołębnikiem. Sytuacje, w których gołębie potrafią pokonać 14 lotów w konkursie już przy poprzednim regulaminie było ciężkie do osiągnięcia, a co dopiero teraz. Dotyczy to tylko naprawdę wyjątkowych gołębi, a ich jest naprawdę mało. Zdecydowana większość naszych gołębi, to gołębie, którymi trzeba się specjalizować.

Bracia Marcin i Łukasz Kosińscy to wyjątkowo ambitni i poukładani ludzie. Po powrocie do hodowli od razu wyznaczyli sobie za cel walkę o „pudło” w Oddziale. Cel udało im się zrealizować z nawiązką. Z uwagi na to, że ich dorosłe stado lotowe stanowią wyłącznie roczniaki, to nadchodzi rok przejściowy, w którym ich gołębie mają przede wszystkim zdobywać doświadczenie. Doświadczenie, które pozwoli wrócić do walki o najwyższej laury w sezonie 2016 i kolejnych. Tego im życzę – sukcesów na wszystkich związkowych szczeblach współzawodnictwa.

Artykuł z Poradnika Hodowcy nr 03/2015.