08.08.2016 Views: 3061

Arkadiusz Toma - Mistrz kategorii C

Arkadiusz Toma„Mój dziadek hodował gołębie, mój tato hodował gołębie, więc naturalną koleją rzeczy było rozpoczęcie hodowli tych niezwykłych ptaków również przeze mnie”. Tak zaczął rozmowę z nami Arkadiusz Toma – czołowy hodowca Oddziału 0274 Piotrków Trybunalski PZHGP, Okręgu Piotrków Trybunalski oraz Rejonu I Łódź, odnoszący sukcesy na arenie ogólnopolskiej. W odróżnieniu od dziadka, ojca, brata, stryjków i kuzynów, którzy hodowali głównie gołębie ozdobne, on zajął się chowem gołębi pocztowych. W wyborze właśnie tych ptaków pomógł mu mąż jego siostry ciotecznej – Henryk Wyciszkiewicz, który jest wciąż czynnie lotującym hodowcą. Gdy Arkadiusz Toma odwiedzał go w niedzielne popołudnia na przysłowiową kawkę, był świadkiem emocji towarzyszących powrotom gołębi z lotów. Wizyty stawały się coraz częstsze, zainteresowanie hodowlą rosło i... skończyło się tym, że w 2005 roku kuzyn podarował mu pierwsze ptaki. Najpierw parkę, później kolejne cztery sztuki... i kolejne. Były to gołębie szczerze podarowane. Nieprzeciętne, a przeważnie bardzo wartościowe, gdyż Henryk chciał zarazić kuzyna swoją pasją, a nie do niej zrazić. Właśnie tak zaczęła się zabawa we własną hodowlę. Piszemy zabawa, ponieważ początkowo miało to taki charakter, a dopiero stopniowo przekształciło się w profesjonalną hodowlę. Arek podrzucał Henrykowi swoje gołąbki na próbne loty, żeby poczuć dreszczyk adrenaliny związany z rywalizacją. Spodobało mu się to na tyle, że w 2006 wstąpił w szeregi Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych i wystartował w zmaganiach gołębi młodych.

Pierwszy okres hodowli nie odznaczył się spektakularnymi sukcesami. Brak wiedzy i doświadczenia hodowlanego odcisnęły swoje piętno. Gołębie nie osiągały rewelacyjnych wyników, a spora część z nich ginęła. Natura profesjonalisty i upór w dążeniu do celu sprawiły jednak, że na pierwszy tytuł nie trzeba było długo czekać, bowiem w 2007 roku Arkadiusz Toma wywalczył tytuł mistrza Sekcji w rywalizacji gołębi młodych. W następnych latach stopniowo piął się wyżej i sięgał po laury na kolejnych szczeblach związkowej rywalizacji. Aby tego dokonać niezbędna była wiedza na temat hodowli. Czerpał ją z różnych źródeł. Odwiedzał hodowców z dłuższym stażem hodowlanym i większym doświadczeniem, czy też czytał fachową literaturę i prasę branżową. Jak sam przyznaje, sporo wiedzy pozyskał wraz z gołębiami.

Przełomową historią dla tej hodowli był wyjazd z kolegą po auto do Niemiec. Tam, dzięki znajomości z Ergomem Romaniukiem (Niemiec, którego ojciec pochodził z Ukrainy) udało się poznać jego sąsiada, hodowcę i zarazem wielkiego pasjonata gołębi pocztowych, który ze względu na wiek wymagał opieki. Ponad osiemdziesięcioletni wówczas hodowca opowiedział mu bardzo wiele, zdradził swoje tajniki hodowlane oraz podarował kilka ptaków. W grudniu 2007 roku ów hodowca doznał bardzo ciężkiego wylewu. Ergom Romaniuk poprosił więc Arka, aby przejął hodowlę niemieckiego sąsiada, gdyż z uwagi na brak najbliższych nie ma się kto nią zajmować. Zabrał więc wszystkie 57 ptaków do Polski i w drodze twardej selekcji udało mu się z nich wybrać gołębie, które są podstawą obecnego stada i protoplastami jego najlepszych lotników. Kolejnym wzmocnieniem okazały się gołębie nabyte od Kazimierza Mrozika oraz Ryszarda Smagały, którzy poza dobrym materiałem przekazali Arkowi masę wiedzy udzielając wielu cennych wskazówek dotyczących wszystkich aspektów związanych z hodowlą gołębi pocztowych. Gdy już przyszły pierwsze sukcesy i nazwisko Toma coraz częściej zaczęło pojawiać się na czołowych pozycjach na listach konkursowych, Arek poznał jednego z lepszych hodowców w swoim Okręgu, mianowicie Sławomira Nowakowskiego. Mimo, iż rywalizują ze sobą, to zostali serdecznymi przyjaciółmi. Często więc wymieniają się ptakami, aby wprowadzić świeżą krew do swoich hodowli oraz przetestować połączenia swoich gołębi z gołębiami kolegi.

{imageshow sl=35 sc=5 /}

Gołębie Arkadiusza Tomy

W chwili obecnej stado Arkadiusz Tomy liczy około 40 dorosłych lotników i około 30 roczniaków. Młodych do sezonu przygotowuje się około 50-60 sztuk. Rozpłód zaś oparty jest na 15 parach. Obecnie jest ich trochę więcej (20 par), ponieważ nasz hodowca zamierza odświeżyć linię swoich najlepszych lotników. W parowaniu gołębi rozpłodowych przyświeca mu prosta zasada – łączyć najlepszego z najlepszą. Sam twierdzi, że nie kombinuje, nie porównuje budowy, czy oczu łączonych gołębi. Pierwsze parowanie zawsze jest w myśl wspomnianej reguły. Łączenie w pary lotników wygląda już inaczej. W 80% gołębie same dobierają sobie partnerów. Wyjątek stanowi 20% najlepszych z nich. One parowane są już przez hodowcę. To on decyduje o zestawieniach poszczególnych par, licząc na jeszcze lepsze młode. Oczywiście wszystko w pewnych granicach, gdy dane gołębie wybitnie nie chcą ze sobą być, to też nie robi się nic na siłę.

Parowanie odbywa się zazwyczaj około 20 lutego. Termin ten nie jest sztywny. Uzależniony bowiem jest mocno od pogody, która musi być w tym dniu dobra – najlepiej słoneczna. Jeżeli warunki atmosferyczne są niekorzystne, łączenie w pary może przesunąć się nawet o kilka dni. Na ten cel poświęcona jest druga połowa lutego. Rozpłód oraz lotniki parowane są w tym samym czasie. Ze złożonych jajek wychowywane są po dwa młode. Lotniki wychowują pierwszy lęg do końca wspólnie. Ponadto pozwala się na złożenia jaj drugiego lęgu, jednakże po około 6-7 dniach wysiadywania lotniki zabierane są na pierwszą wywózkę, których przed sezonem jest około pięciu (z odległości od 10 do 30 km). Po takim treningu pary są rozłączane, gniazda sprzątane i przechodzi się w pozycję 100% wdowieństwa. Jest to klasyczny model wdowieństwa z wychowem młodych z pierwszego lęgu oraz złożeniem jaj drugiego lęgu.     Jako ciekawostkę możemy wspomnieć, że jeszcze w niedawnej przeszłości, bo zaledwie 2-3 sezony temu, parowanie i wychów młodych odbywały się u Arkadiusza Tomy w nieco inny sposób, tzw. metodą suchego wdowieństwa, która zakłada dwa parowania lotników, ale bez wychowu młodych. Pierwsze łącznie w pary miało miejsce w początkowych dniach lutego. Po około ośmiu dniach od momentu złożenia jaj, zabierane były samice. Jajka zostawały w gniazdach dopóki samce naturalnie z nich nie zeszły, wtedy były usuwane. W takim trybie, rozdzielone ptaki były oblatywane i trenowane oddzielnie, aż do początku kwietnia. Wówczas następowało drugie łączenie w pary. Podobnie jak w pierwszym przypadku, z tym że nieco wcześniej, bo po około 5-6 dniach od momentu zniesienia jaj, samice były znów zabierane do oddzielnego gołębnika. Samce po zejściu z jaj także wchodziły w pozycję wdowieństwa, która była utrzymywana już do końca sezonu.

Porównując obie metody Arkadiusz Toma stwierdza, że obie się u niego sprawdzały. Różnic dopatruje się w pierwszych i ostatnich lotach konkursowych sezonu. Gołębie prowadzone „na sucho” szybciej łapały formę lotową i osiągały lepsze rezultaty na początku sezonu. Z kolei ptaki chowane obecną metodą mają lepszą końcówkę sezonu. Jednakże należy podkreślić, że w jego przypadku różnice są na prawdę niewielkie, co potwierdzają wyniki: wspaniałe zarówno w kat. A ,jak i C i M.

Gołębie przez całą zimę są zamknięte. Pierwsze, wolne obloty zaczynają się na początku marca, gdy pary są już skojarzone i siedzą na jajkach. Wloty otwierane są na 2-3 godziny dzienne i ptaki latają tyle ile same chcą i potrzebują. W połowie kwietnia gołębie są rozdzielane i następuje zmiana charakteru treningów. Samce i samice latają oddzielnie. Ze względu na charakter pracy hodowcy, regułą są poranne obloty wdów i wdowców. Z popołudniowymi oblotami bywa zaś różnie, gdyż uzależnione są one od możliwości i wolnego czasu, którym w danym dniu dysponuje nasz bohater. Pierwsza wywózka treningowa, tak jak wspominaliśmy, odbywa się gdy gołębie siedzą na jajkach drugiego lęgu. Ptaki wywożone są wspólnie. Podczas kolejnych wywózek przed sezonem samice i samce wypuszczane są osobno. Pierwsze lecą samice, a po niecałym kwadransie wypuszczane są samce. Po powrocie gołębie przebywają wspólnie do momentu powrotu hodowcy. Podobnie rzecz się ma w sezonie lotowym, podczas którego wywózki są kontynuowane średnio raz w tygodniu – w czwartek. Głównie ma to na celu motywację lotników, gdyż podczas sezonu lotowego nie widzą się, poza momentem przylotu z lotu. Wyjątek stanowią ciężkie maratony, przed którymi gołębie są sobie pokazywane. W zależności od przewidywanego stopnia trudności lotu pary przebywają ze sobą od pół godziny do nawet całej nocy poprzedzającej koszowanie. Zabieg ten pobudza je i „nakręca”, wzmacniając motywację powrotu do gołębnika.

{imageshow sl=36 sc=5 /}

Gołębniki Arkadiusza Tomy - wewnątrz

Z innych metod motywacji Arkadiusz Toma praktykuje m.in. 1. Wsadzanie „intruza” do przedziału lotników. 2. Przedziały dla samców liczą 20 cel, z czego zajętych jest około 15. Pozostałe cele są zamknięte. Otwieranie ich co jakiś czas, również może pozytywnie wpłynąć na motywację samców. 3. Jak twierdzi nasz bohater gołębie są jak ludzie, każdy jest inny i ma swój indywidualny charakter, dlatego nie ma przyjętych sztywnych zasad motywacji lotników. Stara się obserwować swoje ptaki i dostosowywać metody do konkretnych osobników, gdyż jedne potrafią dobrze lecieć, gdy są spokojne i wyciszone, a inne z kolei, gdy są pobudzone i nabuzowane energią. Wszystkie natomiast cieszą się z nagród po treningach, czy lotach konkursowych, którymi są orzeszki ziemne, bądź drobne nasiona podarowane przez hodowcę właśnie w formie nagrody.

Skoro wywołaliśmy temat karmienia, to jego opis zaczniemy od momentu zakończenia się pierzenia. W tym czasie, gdy gołębie są już całkowicie wypierzone ich pokarm stanowi mieszanka w skład której wchodzi 50% jęczmienia, 25% pszenicy oraz 25% gotowej, bogatej karmy rozpłodowej czy lotowej, najczęściej firmy Versele-Laga. Mieszanka ta podawana jest lotnikom do końca stycznia raz dziennie. Wraz z początkiem lutego przechodzi się na karmienie dwa razy dziennie, a jęczmień i pszenica stopniowo wypierane są przez karmę rozpłodową. Jak zdradził nam Arkadiusz Toma, zawsze stara się, aby w podawanej mieszance było chociaż trochę jęczmienia, gdyż traktuje go jako wyznacznik zdrowia i kondycji gołębi. Jeżeli jest on zjadany, to według naszego bohatera gołębie mają dobry apetyt i są w dobrej kondycji ogólnej. Po sparowaniu gołębi, z powrotem do karmy dodawany jest jęczmień – nawet do 50%. Taką mieszankę podaje się do momentu wylęgu młodych. Gdy młode są już wyklute ponownie wraca się do mieszanki rozpłodowej. Po odstawieniu młodych zaczyna się karmienie lotowe. Arkadiusz Toma nie ma starannie naszkicowanego schematu karmienia swoich gołębi w sezonie lotowym, choć stara się je opierać na systemie trójfazowym – regeneracja, oczyszczenie i odbudowa oraz energetyzacja. W tym czasie ma otwartych około 10-12 różnych worków z gotowymi mieszankami czołowych zachodnich producentów, tj. Vanrobaeys (m.in. nr 8, 26, 29 i 35) i Versele-Laga (m.in. Gerry Plus I.C.+, Superstar Plus I.C.+, Champion Plus I.C.+), które miesza ze sobą oraz innymi dodatkami, takimi jak wspomniany jęczmień, czy ryż paddy. Dobór mieszanek na dany dzień uwarunkowany jest skalą trudności lotów oraz aktualnymi warunkami atmosferycznymi. Karma nie jest specjalnie porcjowana. Z uwagi na fakt, iż gołębie Arkadiusza Tomy są bardzo zdyscyplinowane, hodowca sypie im karmę do syta, a po około kwadransie zsypuje to co zostanie. Bezpośrednio po powrocie gołębie dostają mieszankę dietetyczną. Niedzielnego wieczora oraz w poniedziałek białkowe karmy odbudowujące. We wtorek oczyszczające, w środę ponownie wysokobiałkowe, zawierające nasiona strączkowe, a czwartek i piątek zarezerwowany jest dla mieszanek energetycznych. W dniu koszowania zazwyczaj gołębie nie są karmione.

Z najważniejszych dodatków żywieniowych w tej hodowli stosuje się glukozę i elektrolit do regeneracji po locie, herbatki oczyszczające i zmiksowane warzywa w kolejnej fazie karmienia (poniedziałek-wtorek), jod, żelazo, magnez w środku tygodnia, a bezpośrednio przed lotami dodatki energetyzujące oraz oleje. Ponadto prawie codziennie gołębie dostają mieszanki ziołowe. Nasz rozmówca nie jest szczególnie przywiązany do jednej marki dodatków. Stosuje więc produkty różnych producentów, m.in. Rohnfried, Backs, czy De Weerd.

Jak nieraz już to podkreślaliśmy higiena i porządek w gołębnikach to podstawa, aby utrzymać stado w dobrej kondycji. Gołębie przeważnie kąpią się raz w tygodniu, nawet zimą. W sezonie lotowym ma to miejsce na początku tygodnia, po locie. W tym okresie przedziały z rusztami sprzątane są co 2-3 tygodnie, natomiast te ze stałą podłogą codziennie, a nawet dwa razy dziennie. Podczas pierzenia sprząta się je rzadziej, a po jego zakończeniu mają miejsce generalne porządki, z wypalaniem gołębników oraz ich dezynfekcją włącznie. Zimą przedziały ze stałą podłogą sprzątane są raz w tygodniu, a te z rusztami raz w miesiącu. Kolejne generalne sprzątanie odbywa się na około dwa tygodnie przed parowaniem i również wiąże się z wypalaniem gołębników i ich dezynfekcją.

Higiena nierozerwalnie wiąże się ze zdrowiem, dlatego w tym momencie poruszymy kwestie z nim związane. Po zakończonym pierzeniu gołębie są odrobaczane, a na przełomie roku szczepione przeciwko paramyksowirozie i salmonellozie. Następnie stado jest badane i w razie wystąpienia jakichś nieprawidłowości (typu kokcydia, grzyby itp.) odpowiednio leczone. W styczniu przy wysiadywaniu jaj wszystkie ptaki dostają leki na rzęsistka, a na około 2 tygodnie przed pierwszym lotem konkursowym przechodzą kurację na kokcydia, rzęsistka i ogólną dezynfekcję. W trakcie sezonu, dużą uwagę przykłada się do obserwacji stanu górnych dróg oddechowych oraz do trzymania w ryzach rzęsistka. Gdy tylko zauważy się coś niepokojącego, to realizowana jest odpowiednia kuracja. Drugie badanie ma miejsce po zakończeniu lotów i podobnie, jak w pierwszym przypadku, gdy wykaże coś niepokojącego, to stosuje się odpowiednie leki.

Po sezonie lotowym gołębie łączone są w pary i wychowują co najmniej po jednym młodym. Z reguły słabszym parom podkładane są jajka po wybitnych lotnikach, po ptakach, które pokazały się w trakcie sezonu. Gdy młode mają około dwóch tygodni, samiczki są odsadzane do osobnego przedziału, a opieką zajmują się już wyłącznie samce.

W tej hodowli głównym selekcjonerem jest kosz i twarda ręka - nie ma taryfy ulgowej nawet dla roczniaków. Z założenia wszystkie lotniki mają przelecieć pełen program lotowy. Oczywiście zdarzają się wyjątki, wynikające chociażby ze zdrowia poszczególnych gołębi, czy sytuacji, w której któryś z lotników „zawiesi” się podczas poprzedniego lotu i wróci tuż przed kolejnym lotem. Pełne programy przelatują tu zarówno gołębie dorosłe, jak i roczniaki, które z reguły w innych hodowlach traktowane są ulgowo i nie są wysyłane na dłuższe i cięższe loty. Arkadiusz Toma nie chce porównywać swojego sposobu lotowania roczniakami do sposobu z odpuszczaniem im końcówki sezonu, gdyż nigdy ich nie oszczędzał i nie ma do czego się odnieść. Przytacza jednak przykład samiczki, która jako roczna uczestniczyła w 14 lotach, zdobywając 8 konkursów, z czego dwa na czołowych pozycjach. Jako dwulatka okazała się najlepszym gołębiem w drużynie, która wywalczyła tytuł mistrza Polski w kat. C w sezonie 2015. W opinii wielu hodowców mogłoby się wydawać, że jako roczniak była zbytnio wyeksploatowana, żeby osiągnąć dobre wyniki w rywalizacji gołębi dorosłych. Rzeczywistość pokazała jednak co innego.

Podobnie rzecz się ma w przypadku gołębi młodych, które poza związkową rywalizacją wysyłane są na dodatkowy lot z około 450 km. Odbywa się on po zakończeniu sezonu, gdy pogoda zaczyna być już coraz bardziej kapryśna. Dzięki temu lot staje się bardziej wymagający, a młode z niego wracające w pełni udowadniają swoją wartość lotową.     Niezmiernie ważnym etapem w roku hodowlanym, dla Arkadiusza Tomy, jest pierzenie. Słusznie jest przekonany, że odpowiednie zadbanie o lotniki w tym czasie zaprocentuje podczas lotów. Podczas pierzenia gołębie są bardzo dobrze karmione, z reguły podaje im się mieszanki karm, które pozostały po lotach oraz dokupuje specjalne, bogate karmy typowo pierzeniowe. Dodatkowo ptaki dostają witaminy i suplementy oraz grity, żeby zapewnić im odpowiednią ilość minerałów. Nie można również zapomnieć o olejach, które w tym czasie są szczególnie ważne.

Standardowo chcielibyśmy jeszcze wspomnieć kilka zdań na temat młodych gołębi. Odsadzane są one od rodziców w wieku około 25 dni, gdy są jeszcze stosunkowo małe. Przed zabraniem ich do osobnego gołębnika kilka dni spędzają na ziemi ucząc się i naśladując dorosłe ptaki. Po przeniesieniu, przez około 3-4 tygodnie, przechodzą aklimatyzację w nowym miejscu. Gołębnik młodych ustawiony jest w stronę południową, więc jest dobrze nasłoneczniony. Dodatkowo wysypywana jest słoma, na którą młódki chętnie kładą się i odpoczywają. Dopiero po wspomnianym czasie aklimatyzacji zaczynają się pierwsze obloty. Początkowo mają charakter swobodny. Po porannych oblotach gołębi dorosłych wloty są otwierane i młode latają tyle ile chcą do około godziny 17. Po około miesiącu-półtora, wprowadzana jest dyscyplina zarówno treningowa, jak i żywieniowa.

Początkowo młode karmione są mocno, tą samą karmą co rodzice, następnie karmienie jest lżejsze. Nie jedzą do syta, ale także nie są głodzone. Stopniowo wprowadzany jest jęczmień, do poziomu około 40% podawanej mieszanki. Pozostałe 60% stanowi lekka karma dla gołębi młodych. Tak przygotowaną mieszanką gołębie karmione są przez cały tydzień. Nie ma tu, jak w przypadku gołębi dorosłych, podziału na trójfazowość karmienia w ciągu tygodnia.
Priorytetem, który stawia sobie Arkadiusz Toma w stosunku do gołębi młodych jest ich prawidłowy rozwój i odpowiednie przygotowanie do przelotowania całego programu, wszystkich zaplanowanych lotów konkursowych oraz wspomnianego lotu dodatkowego. Nie przykłada większej uwagi do osiąganych wyników, a pomimo tego od kilku lat tak się składa, że wyniki te są naprawdę na wysokim poziomie.

Po około miesiącu od odsadzenia, młode szczepione są na paramyksowirozę, salmonellozę oaz ospę. Podobnie jak w większości innych hodowli, tak i tu należy zwrócić szczególną uwagę na chorobę młodych oraz ornitozę. Trzeba dokładnie obserwować młode i odpowiednio wcześnie zareagować. Jeżeli przegapi się moment pierwszych wystąpień choroby nawet o 2-3 dni, to jej skutki mogą okazać się bardzo poważne.

Wywózki młodych prowadzone są w miarę możliwości jak najczęściej. Na tyle często, na ile pozwalają inne obowiązki hodowcy. W trakcie sezonu wygląda to podobnie jak u gołębi dorosłych, czyli przeważnie raz w tygodniu, a nawet częściej.

Na koniec zapraszamy do prześledzenia osiągnięć Arkadiusza Tomy. Pomimo krótkiego stażu hodowlanego jego wynikami dałoby się obdarować co najmniej kilku hodowców. Ostatnie dwa sezony, czyli 2014 i 2015, to prawdziwa dominacja bohatera naszego reportażu zarówno w Oddziale, jak i Okręgu Piotrków Trybunalski. W sezonie 2014, na szczeblu Okręgu zdobył on tytuły Mistrza w kategoriach A, C i D oraz I-vice Mistrza w kat. B i GMP. Na szczeblu Regionu I Łódź: Mistrza w kat. C, I-vice Mistrza w kat. D i II-vice Mistrza w GMP. Największym osiągnięciem sezonu 2014 był jednak tytuł I-vice Mistrza Polski w kat. C – coef. 20,24. Natomiast w sezonie 2015, na szczeblu Okręgu zdobył on tytuły Mistrza w kat. A, B, C, D i GMP oraz 1 Przodownika w kat. M. Na szczeblu Regionu I Łódź: Mistrza w kat. C i I-vice Mistrza w kat. D i GMP. Największym osiągnięciem sezonu 2015 były tytuły Mistrza Polski w kat. C – coef. 18,55 i 4 Przodownika Polski w GMP – 2476,75 pkt. Gratulujemy!

{imageshow sl=37 sc=5 /}

Pokój z trofeami Arkadiusza Tomy

Wszystkie wyniki Arkadiusza Tomy można zobaczyć na jego nowej stronie internetowej pod adresem www.golebietoma.pl. Zapraszamy do odwiedzin, gdzie oprócz wyników można zobaczyć m.in. wspaniałe gołębie Arkadiusza Tomy.

Artykuł z Poradnika Hodowcy nr 02/2016.