01.07.2016 Views: 15076

Marcin Kręc: mała hodowla - WIELKIE WYNIKI

IMG 3579Hodowla Marcina Kręca z oddziału 0190 Turek jest jedną z najmniejszych, jaką mieliśmy przyjemność opisywać na łamach Poradnika Hodowcy. Pomimo tego, wyniki osiągane przez gołębie Marcina są naprawdę imponujące. Obala on więc tym samym mit, że rozmiar ma znaczenie. Oczywiście rozmiar hodowli.

Zacznijmy od początku. Marcin Kręc po raz pierwszy wykazał zainteresowanie gołębiami w dzieciństwie. Mieszkając z rodzicami w podkolskiej wsi Kościelec bardzo często odwiedzał wuja, który hodował gołębie pocztowe i rywalizował w lotach z innymi hodowcami. To właśnie on zaraził go bakcylem hodowlanym, niejednokrotnie ofiarując pierwsze gołębie czy też jajka. W kolejnych latach, po przeprowadzce do Turku, Marcin nie miał możliwości trzymania gołębi. Sytuacja zmieniła się dopiero gdy rodzice kupili działkę. Wybudował na niej wówczas pierwszy, prowizoryczny gołębnik, po czym w 2004 roku zapisał się do Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych. W pierwszym sezonie wystartował w rywalizacji gołębi młodych, biorąc udział tylko w dwóch, czy trzech lotach. W 2005 roku przebudował gołębnik, a w 2006 roku zaczął lotować w tandemie wspólnie ze Zbigniewem Kaczmarskim. W międzyczasie poznał Leszka Brzezieckiego, od którego dostał pięć gołębi pochodzących z hodowli Engelsów (w 2002 roku hodowla ta została uznana za najlepszą hodowlę w Belgii). W sezonie 2006 młode, właśnie po tych ptakach, „zrobiły robotę”, czyli zdobyły mistrza sekcji gołębi młodych, tytuł najlepszego lotnika sekcji oraz czwarte miejsce w oddziale. Pierwsze trzy miejsca należały wówczas do rodziny Brzezieckich: wspomnianego Leszka, jego żony Jolanty oraz brata Henryka. Wspólne lotowanie ze Zbigniewem Kaczmarskim nie trwało długo – tylko jeden sezon.

 

Ze względu na zobowiązania związane z pracą zawodową Marcin Kręc miał zbyt mało wolnego czasu, aby prowadzić poważną hodowlę i musiał znacznie ograniczyć swoje wizyty w gołębniku. Cały czas utrzymywał jednak przyjacielskie kontakty z Leszkiem Brzezieckim i właśnie w oparciu o nabywane u niego gołębie zbudował swój gołębnik rozpłodowy. W 2010 roku kupił działkę w ramach rodzinnych ogrodów działkowych, na której wybudował obecny gołębnik. Przepisał się do sekcji Turek 2, w której lotuje do dzisiaj. W 2012 roku zgłosił drużynę 36 gołębi młodych. Wywalczył nią m.in. pierwsze miejsce w sekcji, a czwarte w okręgu. Po sezonie sprzedał wszystkie lotniki, a w kolejnym roku znowu wystartował z młodymi. Po pierwszym i drugim locie zajmował pierwsze miejsce w sekcji, natomiast trzeci lot okazał się bardzo ciężki dla jego ptaków. Po kilku dniach zlatywania się do gołębnika wróciło zaledwie dwanaście sztuk. W związku z tym, podłamany zakończył rywalizację po trzecim locie.

{imageshow sl=15 sc=5 /}

Sezon 2014

W sezonie 2014 gołębi dorosłych brał udział w 6 lotach kategorii A i AB. Koszując niewielką liczbę gołębi (około 15 sztuk na każdy lot) udawało mu się zdobywać w niektórych lotach nawet od 8 do 11 konkursów (co oznaczało wydolność lotową pomiędzy 53% a 73% za dany lot). Co warto podkreślić, przed sezonem 2014 odkupił od znajomych kilka sprzedanych w 2012 roku lotników. Z nich wychował młódki, które weszły w skład młodej drużyny lotowej. Do współzawodnictwa gołębi młodych wystawił 33 ptaki pochodzące zarówno z lęgu zimowego, jak i wiosennego. Tak niewielkie stado potrafiło „zrobić” najlepszy wynik w sekcji Turek 2, oddziale Turek, okręgu Konin, regionie VI Poznań... a nawet w kraju! W kategorii A uzyskał coefficient 19,71, będący najlepszym osiągnięciem w Polsce. Według słów kolegi Marcina nikt wcześniej nie zgłosił tak niskiego coefficientu, czyli był to wynik na miano rekordu Polski. Niestety wynik ten został zakwestionowany na szczeblu centralnym i odrzucony. Oficjalną przyczyną odrzucenia niniejszego wyniku była niższa od wymaganej liczba hodowców koszujących swoje gołębie na jeden z lotów konkursowych w sąsiedniej sekcji (8 hodowców zamiast 10). Cała sprawą można delikatnie mówiąc nazwać kontrowersyjną. Bo jak inaczej opisać sytuacje, w której wyniki uznawane są (po weryfikacjach) na każdym szczeblu: sekcji, oddziału, okręgu, regionu, aby później na szczeblu krajowym doszukać się (!!!) nieprawidłowości, która ani nie jest winą zainteresowanego hodowcy, ani nie ma wpływu na osiągnięty przez niego wynik. Po ostatecznej decyzji najwyższego szczebla PZHGP zaczęto odbierać po kolei wszystkie zdobyte dzięki temu wynikowi wyniki. A więc niesamowity pech, to zdecydowanie za mało, aby opisać tą sprawę. Od razu gdy usłyszeliśmy o historii Marcina Kręca jako czasopismo postanowiliśmy chociażby w wersji reportażu o jego hodowli podkreślić wynik, jaki udało mu się zdobyć w lotach gołębi młodych w sezonie 2014 - coefficient 19,71! Gołębie, które zdobyły ten wynik prezentowane są na załączonym do artykułu zdjęciu.

Sezon 2015

Sezon 2015 gołębi dorosłych, ze względu na planowany zabieg chirurgiczny, Marcin Kręc zaplanował tak jak w roku 2014, a więc tylko i wyłącznie na rywalizację w lotach kategorii A i AB. Zaczęło się bardzo dobrze. Wkładając bardzo małą liczbę lotników (przeważnie około 10 sztuk) plasował się na czołowych miejscach listy konkursowej, a konkursy zdobywało około 70-80% koszowanych ptaków. Niestety przy okazji piątego lotu Marcin Kręc kolejny raz mógł powiedzieć o ogromnych pechu. Podczas koszowania jego zegar nie zgrał się prawidłowo z zegarem satelitarnym, czego niestety nie zauważył. Wszystko wyszło dopiero w dniu lotu. Co ciekawe, na tym locie gościł on hodowców, którzy przyjechali na kontrolę przylotu. Gołębie siadały dobrze, a gdy doszło do obowiązkowego sprawdzenia zegara, to wyszło, że godzina i data (włącznie z rokiem!) jest nieprawidłowa. Pomimo tego, że komisja kontrolująca przylot potwierdziła poprawność przylotu gołębi, to lot ten nie mógł być uznany. Pech jest o tyle duży, że Marcin Kręc postanowił obliczyć jaki miałby wynik w kategorii A, gdyby ten lot mu uznano i okazało się, że być może byłby to nawet wynik na miano mistrza okręgu.

Aktualnie przed Marcinem Kręc rywalizacja w lotach gołębi młodych. W żartach usłyszeliśmy, że limit pecha został już wyczerpany i w związku z tym liczy na dobry wynik. Choć jak sam przyznaje, osiągniecie rezultatu na poziomie zbliżonym do zeszłorocznego, będzie bardzo ciężkie, wręcz graniczące z cudem.

Podsumowując jego wyniki od 2012 roku, głównie wśród współzawodnictwa gołębi młodych, doliczyć się można 55 dyplomów potwierdzających zdobycie pierwszego, drugiego lub trzeciego miejsca na poziomie sekcji lub oddziału.

Po wstępie opisującym chronologiczną historię hodowli naszego bohatera chcielibyśmy przedstawić Wam metody hodowli i pracy z gołębiami pocztowymi, jakie są stosowane przez Marcina Kręca.

{imageshow sl=14 sc=5 /}

Gołębnik

Zacznijmy od opisu gołębnika. Jak wspominaliśmy znajduje się on na ogrodach działkowych. Jego całkowite wymiary to około 2,5 x 10 metrów łącznie z wolierami. Wyloty gołębnika są na stronę południową. Stojąc na wprost wejścia do gołębnika od lewej strony mamy: wolierę dla gołębi rozpłodowych (strona zachodnia) oraz po kolei przedziały dla: rozpłodu, młodych, wdowców oraz półwolierę dla wdów (strona wschodnia). Gołębnik jest zbudowany z drewna. Całość stoi na ok. 20cm podwyższeniu. Dach stanowią deski pokryte papą dachową. We frontowej ścianie są liczne otwory okienne, które w zależności od potrzeb mogą dostarczyć duże ilości świeżego powietrza (otwory te są regulowane) i zapewniaja prawidłową wentylację. Ilość wpadającego światła nie jest może bardzo duża, jednakże Marcin Kręc widzi w tym wyłącznie zaletę. W przypadku swoich późnych młodych nie musi dodatkowo stosować zaciemniania. Od strony frontowej gołębnika znajduje się korytarz, który prowadzi do poszczególnych przedziałów. Podłoga jest wszędzie pełna. W przedziale rozpłodowym jest 6 półek. Każda cela ma drewniany ruszt, a pod nim wyciąganą szufladę na nieczystości. Na samym dole, pod najniższym rzędem półek jest 10cm przerwa, tzn. piórołap, gdzie tymczasowo kumulują się lekkie nieczystości typu pióra, puch i kurz. Zabezpieczone jest także puste miejsce na górnym rzędem cel. Czasami hodowcy zapominają o zabezpieczeniu tego miejsca i kończy się tym, że gołębie gnieżdżą się tam albo niepotrzebnie chowają. Młode gołębie mają cele przystosowane do realizowania metody wdowieństwa. Ruchome skrzydło znajduje się w centralnej części półki i w początkowym okresie służy do podziału regału na klasyczne, indywidualne półki (tzw. półkospoczywaki). Natomiast później, po oddzieleniu młodych samiczek do stworzenia cel, spełniających taką samą rolę jak w tradycyjnym wdowieństwie. W celach są metalowe ruszta, a pod nimi wyjmowana szuflada. W gołębniku wdowców cele wdowców mają całkowicie ruchome ramki, które w zależności od potrzeb umożliwiają dowolną konfiguracje półki (m.in. całkowicie niedostępna, zamknięte 3/4 półki z otwartymi lub zamkniętymi drzwiczkami, całkowicie otwarta itd.). Tutaj także jako podłoga są drewniane ruszta a pod nimi wyciągane szuflady na nieczystości. Co więcej, podłoga w głębi półki, pod szufladą, jest krótsza, co sprawia, że nieczystości wpadają za regał i spadają na podłogę, do piórołapu. Z tamtąd są systematycznie sprzątane. Przedział samiczek to półwoliera - front, bok i część podłogi tego przedziału stanowi siatka. Na tylnej ścianie znajduje się półkospoczywaki.

Rozmiar hodowli

Podstawową cechą tej hodowli, jak już wspominaliśmy na samym początku, jest jej mały rozmiar. W rozpłodzie jest tylko sześć par. A dokładnie sześć samców i około dwudziestu samic służących do „obsługi” zarówno samców rozpłodowych jak i lotujących. Około dwa-trzy razy w roku samcom rozpłodowym zmieniane są samice. Do lotów gołębi dorosłych w sezonie 2015 zostało zgłoszonych tylko 12 lotników (same samce), natomiast młodych zgłoszono 31. Kolejną dość istotną kwestią jest fakt, iż starty gołębi dorosłych, w obecnym sezonie, były zaplanowane wyłącznie na kategorię A, a nie na cały sezon. Poza tym, jak zapewne już zauważyliśmy, szczególny nacisk kładziony jest na współzawodnictwo młódków.

{imageshow sl=12 sc=5 /}

Źrodła pochodzenia gołębi

Jeśli chodzi o źródła pochodzenia gołębi, które w swojej hodowli ma Marcin Kręc, to większość pochodzi od Leszka Brzezieckiego. Gdy zaczął hodowlę gołębi na poważnie, to pierwsze gołębi nabył właśnie od niego i do dnia dzisiejszego ich współpraca jest bardzo bliska. Praktycznie każdy z nich zna całą hodowlę swojego kolegi. Co więcej, Leszek Brzeziecki kupuje gołębie z najwyższej półki, bezpośrednio od hodowców takich jak Gaby Vandenabeele czy Dirk van Dyck. W 2001r. kupił jednego z najlepszych swoich rozpłodowców, Rambo „179”. Wiele gołębi w hodowli Marcina Kręc jest właśnie po tym samcu. Są także gołębie po tych od Dirka van Dycka, m.in. po samicy „7777” od braci Łepuch oraz samica, którą kupił dzięki poleceniu Romana Majdańskiego. Warta wyróżnienia jest samica Koopman od Krzysztofa Pruskiego i samica po parze, w której matka od Wolfgang Berensfreise ma krew Księżniczki Marsylii od De Rauw-Sablon, a ojciec od Jefa van Winkela krew Baka 17 od Marcela Aelbrechta. W 2014r. Leszek Brzeziecki zakupił kolejne gołębie od Gabiego Vandenabeele, m.in. dzieci Rudy'ego oraz syna Jasona. W najbliższym czasie wybiera się znów do Dirka van Dycka, gdzie będzie odbierał zamówione gołębie. Marcin Kręc posiada także pojedyncze gołębie z zaprzyjaźnionych hodowli, m.in. od Wojciech Oćwieja z Gdańska czy też Janusza Wojtasika z Ostrzeszowa.

Łączenie w pary

Łączenie w pary zarówno gołębi rozpłodowych jak i lotników odbywa się pod koniec listopada. Jest ono poprzedzone dwoma-trzema parowaniami wstępnymi (do dwóch dni). W tym samym czasie zaczyna się dodatkowe doświetlanie gołębnika, które trwa aż do wiosny. Światło świeci się nieprzerwanie od godziny 5 rano do godziny 20. Jajka po lotnikach są usuwane, w ich miejsce podkłada się jajka z rozpłodu. Wychowuje się więc wyłącznie młódki po samcach z gołębnika rozpłodowego. Młode z dwóch zimowych lęgów zostają w hodowli, natomiast te wiosenne są oddawane, bądź sprzedawane. Zimowe młode odstawiane są pod koniec stycznia. W tym momencie w gołębniku dorosłych lotników dokonuje się ważna zmiana w systemie karmienia. Wprowadzane jest indywidualne karmienie w celach, które trwa aż do końca sezonu lotowego. Jest to bardzo ważny element przywiązania lotników do gołębnika i automatycznie motywacji do szybkiego powrotu z każdego lotu. Warto podkreślić, że to dzieki posiadaniu małego stada Marcin Kręc może bez większych nakładów pracy stosować indywidualne karmienie. Jak podkreśla Marcin Kręc, stawia on na jakość a nie na ilość. Twierdzi, że jak 10-15 gołębi nie będzie osiągało oczekiwanych wyników, to większa liczba ptaków w stadzie wcale tego nie zmieni. Z reguły karmienie odbywa się gotowymi karmami tzw. z worka, a więc bez domieszek. Wyjątek stanowi jęczmień, który bywa dodawany, szczególnie młodym ptakom. Stosuje się tu karmy polskich producentów i w zależności od cyklu życia gołębi stosuje się karmę rozpłodową, lotową, super dietę, lekkostrawną czy pierzeniową. Jeżeli chodzi o dodatkowe suplementy diety, to w dużej mierze stawia się tu na produkty naturalne, niejednokrotnie przygotowywane we własnym zakresie. Są to m.in. ocet jabłkowy z białą cebulą i czosnkiem, drożdże, olejek czosnkowy, propolis. Dodatkowo na karmę podaje się probiotyki lub Eukaliptusan Fresh z firmy Patron. Z innych produktów, Marcin Kręc szczególnie poleca te marki Belgica De Weerd. Z obawy przed wciąż szeroko dostępnymi na polskim rynku podróbkami produktów tej marki, przed minionym sezonem, Marcin wspólnie z kilkoma kolegami z oddziału zamówił większą ilość produktów bezpośrednio z Holandii z mieszczącej się w Bredzie firmy Henka De Weerda.

(Od redakcji: nie ma potrzeby fatygować się z zamówieniami z Holandii. Polecamy zakupy u sprawdzonych, oficjalnych polskich przedstawicieli wspomnianej marki, czyli u braci Sławek z firmy GolebieOdrzutowe.pl z Prudnika. Wspomniani panowie posiadają certyfikat oryginalności sprzedawanych przez siebie produktów oraz wykonują kawał dobrej pracy w związku z tępieniem i piętnowaniem nieuczciwych sprzedawców oferujących podrobiony towar.)

W tej hodowli nie ma ściśle określonego programu żywieniowego. Hodowca, znając swoje ptaki sam decyduje, co i kiedy podać. Nie trzyma się sztywno ściśle określonych ram. Co warte jest zaznaczenia, zarówno żywienie jak i suplementacja jest identyczna w całym gołębniku, czyli ptaki rozpłodowe dostają to samo co lotniki.

Motywacja
    
Z uwagi na fakt, że spośród gołębi dorosłych lotowane są wyłącznie samce, praca z nimi w głównej mierze opiera się na częstych wywózkach oraz odpowiedniej motywacji. Kolega Marcin opowiadając nam o znanych sobie metodach motywacji przyznał, że ze względu na szybkie zakończenie rywalizacji (po piątym locie), nie zdążył wprowadzić w życie wszystkich sposobów motywacji zakładanych przed sezonem. Mimo to postaramy się je Wam wymienić. Oto one: 1. pokazywanie partnerów przed koszowaniem, 2. wkładanie misek lęgowych do cel, 3. rozsypywanie słomy na podłodze, 4. umieszczanie luster w celach, 5. wpuszczanie obcych samców (najczęściej z gołębnika rozpłodowego), 6. włożenie samców do klatki umieszczonej na podłodze, a następnie wpuszczenie samic. Oczywiście nie stosuje się wszystkich sposobów jednocześnie w danym tygodniu. Znając i obserwując swoje gołębie wybiera się odpowiednie metody, które stosuje się przed konkretnym lotem. Chodzi o wprowadzenie różnorodności do hodowli. Nawet najlepszy sposób motywacji, stosowany co tydzień, prowadzi do monotonii i spadku jej skuteczności.

Po sezonie

Po zakończonym sezonie, lotniki przechodzą kurację przeciwko trichomonadozie i kokcydiozie oraz łączone są w pary. Wychowują po jednym młodym, po czym są rozdzielane, aby spokojnie przejść okres pierzenia. Podczas tego czasu podawana jest dobra karma pierzeniowa, odpowiednie preparaty witaminowe oraz przeprowadza się częste kąpiele.

{imageshow sl=13 sc=5 /}

Gołębie młode

Zaczynając wątek gołębi młodych, to zapytany przez nas Marcin Kręc odpowiedział, że nie widzi większej różnicy w wynikach gołębi z zimowego lęgu i wczesnego lęgu wiosennego. Jednak po chwili zastanowienia stwierdził, że zimowe młódki spisują się nieco lepiej. Być może dlatego, że są starsze, dojrzalsze, lepiej zbudowane i upierzone. Zauważył również, że ptaki z zimowego lęgu znacznie lepiej znoszą przedsezonową chorobę młodych.

Lotowanie młodymi w tym roku odbywa się na tych samym zasadach co rok temu, a więc metodą wdowieństwa. Zimowe młode w połowie roku rozpoczynają łączyć się w pary. Dochodzi nawet do składania jajek przez młode samice. Aby temu zapobiec najczęściej w lipcu młode samice oddzielane są od młodych samców. Od tego momentu młódki traktowane są jak wdowce. Widzą się tylko po przylocie ze wspólnych oblotów.

Z odsadzeniem młodych od rodziców nie spieszy się. Nasz hodowca czeka, aż młode dobrze podrosną, szczególnie, że jest to okres zimowy. Po odsadzeniu kontynuowane jest karmienie tą sama karmą co dostawały u rodziców, z tą różnicą, że unika się dużej ilości nasion strączkowych. Posiłki podawane są dwa razy dziennie w ilości „do oporu”. Porcjowanie zaczyna się w momencie rozpoczęcia kontrolowanych oblotów. Wtedy wprowadzana jest dyscyplina żywieniowa. Wtedy przygotowana porcja to taka ilość, która z reguły wyjadana jest do końca. Suplementy pojawiają się w momencie, gdy młode zaczynają już dobrze jeść i wyjadają karmę. Należą do nich podobne dodatki jak u gołębi dorosłych, czyli ocet jabłkowy z białą cebulą i czosnkiem, drożdże, olejek czosnkowy, propolis. Dodatkowo podaje się probiotyki, Eukaliptusan Fresh (Parton), Belgasol (Belgica De Weerd), czy oregano w proszku lub płynie.

Obloty i treningi

Pierwsze obloty uzależnione są od pogody. Z reguły w marcu ptaki wypuszczane są pod wolierę, a gdy aura pozwoli, to zaczynają się pierwsze wolne obloty. Trwają one do początku czerwca. Później wprowadzana jest dyscyplina i obloty stają się kontrolowane, tzn. musi to być aktywny lot zakończony szybkim wejściem do gołębnika. W ten sposób odbywają się one dwa razy dziennie, rano i po południu. Po miesiącu regularnych i kontrolowanych oblotów zaczynają się pierwsze wywózki.

Wywózki są bardzo częste. Przed sezonem gołębie wywożone są około 30 razy. Pierwsze wypuszczenie ma tradycyjnie miejsce z drugiej strony elektrowni Adamów, czyli około kilometra od gołębników. Kolejne z punktu oddalonego o około cztery kilometry, usytuowanego na górce, dzięki czemu łatwo jest zobaczyć kominy elektrowni. Dystans systematycznie ulega wydłużeniu, do około 50 km. Jeżeli zauważalne jest słabe odejście z danego punktu, następna wywózka jest z tego samo miejsca. Maksymalna odległość na jaką zostały wywiezione ptaki w 2014r. to około 80 kilometrów. W trakcie sezonu kontynuuje się wywózki. Bardzo często odbywają się one... nawet w dniu koszowania, z odległości około 20 km.

Wywózki w większości przypadków mają miejsce z rana. Jednak niejednokrotnie były prowadzone po południu, na około dwie godziny przed zachodem słońca. Wówczas dystans wynosi około 20 km i trening służył głównie pracy nad szybkością. Jak podkreśla Marcin Kręc, wieczorne powroty mają zdecydowanie inny charakter niż te poranne. Gołębie lecą szybciej, na niższym pułapie, widać, że spieszy im się do domu przed zachodem słońca.
    
Jak wyznał nam bohater naszego tekstu, praktycznie nie gubi on gołębi młodych podczas oblotów i prywatnych wywózek przed sezonem. Pojedyncze osobniki giną zazwyczaj dopiero podczas lotów konkursowych. Podejrzewamy, że wpływ na niski poziom strat w tej hodowli może mieć usytuowanie gołębników, które znajdują się na działce, które jest w bezpośrednim towarzystwie elektrowni Adamów, leżącej około trzech kilometrów od Turku. Dzięki czemu ptaki mają bardzo charakterystyczny punkt odniesienia w postaci ogromnych kominów (chłodni kominowych) widzianych przez gołębie zapewne z bardzo dużej odległości.

Zdrowie

Temat zdrowia gołębi młodych chcielibyśmy zacząć omawiać podobnie jak kwestię karmienia. Od momentu odsadzenia. Przez pierwsze trzy tygodnie odsadzone młódki nie dostają nic. Następnie przez 3-4 dni odstają środki na trichomonadozę. Następnie w maju gołębie są dwukrotnie (w odstępie dwóch tygodni) odrobaczane oraz szczepione Salmovirem przeciwko salmonelozie i paramyksowirozie. W czerwcu następuje kolejne szczepienie. Tym razem przeciwko ospie.

Jeżeli w przed sezonem gołębie zachorują na chorobę młodych przeprowadza się kurację podając równocześnie środki na karmę i na wodę. Jak wspominaliśmy, Marcin Kręc zauważa różnicę w radzeniu sobie z objawami choroby młodych u gołębi zimowych i wiosennych. Te pierwsze, starsze znoszą chorobę lepiej i szybciej wracają do formy.

Chcielibyśmy jeszcze wspomnieć o higienie w gołębniku. Prezentowana hodowla potwierdza, że jest to temat istotny i niezmiernie ważny. Gołębniki sprzątane są praktycznie codziennie. Podłoga zmiatana jest codziennie, natomiast cele co drugi dzień, a generalne porządki odbywają się kilka razy w roku.
    
Jeden z końcowych akapitów naszego materiału tradycyjnie poświęcamy tematowi selekcji. Ze względu na małą hodowlę Marcin Kręc nie ma z nią wielkiego problemu. Jeżeli chodzi o gołębie młode, to zazwyczaj sprzedaje nadmiarowe sztuki. Dorosłe są sprzedawane bądź likwidowane. Najważniejsze kryterium to oczywiście osiągane wyniki.

W tym sezonie do sezonu zgłoszona została jedna drużyna młodych gołębi, a partnerką Marcina w tandemie została najmłodsza córka Oliwia. Wspólnie ustalili, że tata odpowiedzialny jest za samiczki, natomiast córka opiekuje się samczykami. Dziewczynka bardzo chętnie pomaga w pracach w gołębniku, sypie karmę, nosi poidła... ogólnie garnie się do gołębi od małego. Zapowiada się więc wewnętrzna rywalizacja w rodzinie Kręców. Jako instytucja szczególnie propagująca udział młodych hodowców w życiu związku, trzymamy kciuki za Oliwię i wierzymy, że pokona tatę w ich rodzinnych zawodach.

Na koniec chcielibyśmy wspomnieć o niecodziennym i bardzo miłym geście oddziałowych kolegów Marcina Kręca. Otóż po zeszłorocznym odrzuceniu jego wyników, zorganizowali dla niego przyjęcie oraz ufundowali duży puchar z plakietką „Mistrz Polski w lotach gołębi młodych”. Nasz hodowca z radością o tym wspomina i korzystając z okazji, jeszcze raz składa im wszystkim serdeczne podziękowania.

Artykuł z Poradnika Hodowcy nr 9/2015.